*Ross*
Nagle poczułem jak ktoś mnie przewraca. Leżałem z twarzą w piasku, a ten ktoś siedział mi na plecach i się triumfalnie śmiał. Tak, tym kimś była Laura.
-Ha ha ha i jak smakuje piasek?- zapytała, a ja podniosłem głowę w tym momencie.
-Wiesz, wyjątkowo dobrze.
Gdy ona zaczęła wstawać ja szybko się odwróciłem i teraz we dwójkę turlaliśmy się w stronę wody. W końcu się zatrzymaliśmy. Musiało to wyglądać komicznie, bo ludzie się dziwnie na nas patrzyli.
-Może ze mnie łaskawie zejdziesz?- mówiła zdyszana Lau. Właśnie zapomniałem wspomnieć, że po tym wszystkim wylądowałem na niej.
-Nie, dzięki. Tu jest bardzo wygodnie.- zacząłem się wiercić, a ona śmiała się podczas próby zepchnięcia mnie. Teraz oboje się śmialiśmy jak wariaci. Co z tego, że nie byliśmy sami. Co z tego, że każdy szeptał coś na nasz temat. Cieszyłem, a raczej cieszyliśmy się chwilą. Właśnie tą chwilą. Znowu byliśmy szczęśliwi. Znowu jesteśmy przyjaciółmi. Już przestałem się śmiać i patrzyłem na nią. Obserwowałem każdy element jej doskonałej twarzy. Zaczynając od ust, a kończąc na oczach. Pięknych i dużych oczach. Dopiero teraz zorientowałem się, że ona też już się nie śmieje. Nasze spojrzenia spotkały się, a ja zatonąłem w jej brązowych oczach. Nagle czułem się jakby czas się zatrzymał, jakby nigdy nie istniał, a ten moment trwał w nieskończoność. Oczywiście w pozytywnym znaczeniu. Nasze oddechy stały się spokojniejsze, choć moje serce zaczęło walić jak szalone. Nie kontrolując tego moja twarz zbliżała się do niej. Dalej nie odrywałem wzroku, ale ona również nie. Jakbyśmy zastygli w tej chwili. Moja twarz była już niebezpiecznie blisko, poczułem jej ciepły oddech. Przyjemny oddech na moim policzku. Momentalnie zerknąłem na jej usta i gdy wzrok powrócił wyżej, ujrzałem ponownie te piękne oczy, które sam nie wiem co wyrażały w tym momencie. Będąc pod wpływem chwili nie zastanawiałem się co robię, ale nie widząc żadnego sprzeciwu zbliżyłem swoje usta do jej pełnych ust. Wtedy stało się coś zupełnie nieoczekiwanego. Ledwo musnąłem jej wargi, ale niestety matka natura miała lepszy pomysł. Otóż w tym właśnie momencie przyszła większa fala i nas całkowicie zmoczyła, a przypominam, że turlając się z plaży wylądowaliśmy przy samym brzegu oceanu. Woda rozbiła magiczną bańkę, a my nagle obudziliśmy się z tego, jakże przyjemnego transu. Teraz, trzeźwo myśląc, zdałem sobie sprawę z obrotu sytuacji. Oczywiście nie miałbym nic przeciwko, ale Laura chyba nie była zadowolona. Przynajmniej tak wyglądała. To głupie, wiem, że ona raczej nie darzy mnie uczuciem, ale zawsze jest nadzieja, a może raczej była. Spojrzałem na nią i może to lepiej, że woda nam przerwała. Jeszcze nasza przyjaźń wisiała by na włosku. Dlaczego musiałem się w niej zakochać? Dlaczego w ogóle się zakochałem? Nie wiem, ale miłość w moim przypadku to chyba kara. Dlaczego? Bo to nieodwzajemniona miłość czyli straszna miłość. Ona nawet nie wie, że coś do niej czuję. Choć gdyby nie woda to skończyłoby się inaczej. Tylko ciekawe jak? Chyba, że....nie...to nie możliwe.....,już prędzej przestała by się odzywać i koniec naszej przyjaźni. Tak to prawdopodobne, tym bardziej, że jeszcze nie dawno mnie nie znosiła.
-Yyyy...Ross...ja już się zbieram do hotelu...
-Co?...znaczy..ja też..
w tym samym czasie
*Rydel*
-Vanessa! Vanessa!- gdzie ona się podziała. Zawsze, gdy jest potrzebna to jej jak na złość nie ma. Poszłam na górę, może gdzieś tu ją znajdę. Zaraz byłam w jej pokoju. Jest. Leży sobie na łóżku, patrzy w sufit, a w uszach ma słuchawki. To dlatego mnie nie słyszała. A już myślałam, że coś z moim głosem nie tak. Co za ulga. Usiadłam przy niej na łóżku. Gdy mnie zobaczyła podniosła się do pozycji siedzącej i zdjęła słuchawki.
-Coś się stało?- spytała.
-To Ty mi powiedz. Co się dzieje? Wyglądasz na zmartwioną.
-Nic się nie dzieje. Wydaje Ci się.- kogo ona chce oszukać, bo chyba nie mnie.
-Przecież widzę, że coś jest nie tak. No mów, poczujesz się lepiej, jak się komuś wygadasz.- pomyślała chwilę, ale chyba podziałało.
-Ugh...no dobra. Chodzi o ....Rikera.
-Co z nim?
-Nie wiem czy wiesz, ale on...od zawsze....no on..
-Co on?
-No on....onmisiępodoba.- wymamrotała coś pod nosem niezrozumiałego, ale ja doskonale usłyszałam. Jednak można ją trochę pomęczyć, co nie?
-Możesz powtórzyć? Nic nie słyszałam.
-No on mi się podoba!- krzyknęła trochę zła, ale na szczęście nikogo po za nami nie było w domu.
-Wiedziałam.- uśmiechnęłam się szeroko.
-To po co kazałaś mi to powtarzać? Zresztą nieważne. Chodzi o to, że na tym naszym biwaku prawie się pocałowaliśmy...
-Co? Kiedy?- czego ja się tu dowiaduję.
-Ach...to było wtedy jak poszłaś z Ellem i Rockym po drewno do ogniska, my zostaliśmy sami i tak jakoś wyszło. Wy nam przerwaliście.
-Och...przepraszam.- też nie mieliśmy kiedy wrócić. W sumie, że ja tego nie zauważyłam, niby potem się trochę dziwnie zachowywali, ale oni zwykle są dziwni, więc?
-Nic nie szkodzi, tylko potem było dziwnie. Ja go unikałam, on mnie. Znaczy, chciałam to wyjaśnić, ale się bałam. Może on to zrobił, bo mu było mnie żal czy coś.
-Co Ty za głupoty wygadujesz. Riker nie jest taki. Po za tym niby dlaczego miało mu być żal ciebie, jesteś wspaniała.
-Ta..dzięki, ale jak tak ciągle myślę. Potem jeszcze ta akcja z Laurą i Rosem. Pamiętasz?
-No tak, ale co to ma do rzeczy.
-Wtedy chciałam pogadać z Rosem, co mu strzeliło do łba. Szukałam go, ale bez skutku. Gdy wracałam do was wpadłam na Rikera. Chciałam go znowu ominąć, ale on pociągnął mnie za rękę do swojego pokoju. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Chwilę siedzieliśmy w ciszy, on chciał coś chyba powiedzieć, ale nie.... potrafił? Chciałam już wyjść, ale znowu mnie złapał. Przyciągnął do siebie i pocałował...
-Serio?- gdy to usłyszałam, byłam zdziwiona. Znaczy widzę, że coś pomiędzy nimi jest, ale dlaczego ja się dowiaduje o pocałunku ostatnia. Riker też mi nic nie mówił.
-Tak, pocałował mnie. Byłam na początku zdezorientowana, ale zaczęłam odwzajemniać pocałunek, który na początku delikatny, stawał się coraz bardziej namiętny. Jednak po chwili wróciłam do świata żywych odsunęłam się od niego i powiedziałam, że to nie może tak być. Że jesteśmy przyjaciółmi, mieszkamy razem, że to wszystko nie ma sensu...
-Po prostu nie wierzę!
-No wiem.- odpowiedziała zrezygnowana i runęła z powrotem na łóżko.
-A co on na to?
-Nie wiem, bo zaraz uciekłam stamtąd do was, a od tamtej chwili unikam go jak ognia.
-Ale dlaczego? Przecież sama powiedziałaś, że Ci się podoba. Zresztą Ty też nie jesteś mu obojętna.
-Boje się. Jakby to nie wypaliło, byłoby niezręcznie. Nie chce tracić takiego przyjaciela. A dodatkowo on na pewno nie chciałby być z kimś takim jak ja.
-I tu się mylisz. Pamiętaj, że nie tylko wy z Laurą mi się zwierzacie.
-Co? Mówił coś o mnie.
-Sama go zapytaj, a nie leżysz i się użalasz nad sobą. Nie ma się co martwić na zapas, a po za tym jak nie spróbujesz to nigdy się nie dowiesz co by było. Po za tym myślę, że wam by się udało, a unikając się nawzajem wcale sobie nie ułatwiacie życia.
-No wiem.
-To dobrze. Mam nadzieję, że coś z tym zrobisz.
-Tak, mamo.
-Ja ci dam mamo.- szturchnęłam ją w ramie i obie zaczęłyśmy się śmiać.- Dobra, to ja już lecę.- gdy byłam przy drzwiach, Nessa spytała się:
-Delly?
-Tak?
-A tak w ogóle to po co do mnie wpadłaś?
-O dzięki, wyleciało mi z głowy. Pamiętasz, że jutro wraca Ross z Laurą i pomyślałam, że można zorganizować imprezkę powitalną.
-Świetny pomysł. Jak coś to Ci pomogę.
-Dzięki, ale na razie masz załatwić sprawę z Rikerem.- wyszłam z pokoju i udałam się na dół. Muszę zająć się pomału tą imprezką. Trzeba pomyśleć nad gośćmi, jedzeniem itp. A co do Nessy i Rikera. Szczerze? Zachowują się jak dzieci. Przychodzą do mnie i mówią o sobie nawzajem, zamiast normalnie pogadać. Ale mam nadzieję, że teraz Van w końcu zmądrzeje i skończą się te głupie podchody. Ile można?
*Laura*
Całą drogę wracaliśmy w ciszy. On był pogrążony w swoim świecie, a ja w swoim. Ciągle myślałam o tym zajściu na plaży. Sama nie wiem co to miało być. Dobrze, że przyszła ta fala. A może nie? Z jednej strony się cieszę, bo w końcu jesteśmy przyjaciółmi. Znowu przyjaciółmi i to od nie dawna, w zasadzie od dzisiaj tak dokładniej. Ten dzień był takim wprowadzeniem mojego wybaczenia w praktykę. No właśnie, ledwo się u nas poukładało, a tu znowu jakieś komplikacje. Jednak z drugiej strony, jakaś część mnie....chciała tego? Dziwne, nigdy nie pomyślałam o nas jako parze? To już brzmi strasznie. Zresztą przecież to niemożliwe. My razem? Żart. W dodatku nieśmieszny. Co gorsza, nie wiem co on sobie pomyślał. Dzisiejszy dzień był świetny i nie chce tracić tej przyjaźni przez niewinny wypadek. Wypadek? Czy to był wypadek, skoro gdy tylko nasze usta zetknęły się na ten ułamek sekundy poczułam się wspaniale. Tak, było wspaniale, ale to chwila była wspaniała. Tylko chwila i nic więcej. Ale czy na pewno?
-To...miłego pakowania..
-A..? No tak....- nawet nie wiem kiedy i jakim cudem, ale byliśmy już w pokoju. Dziwne, że się nie przewróciłam po drodze. Szybko udałam się do swojej sypialni i wyciągnęłam walizkę. Zapowiada się ciężka noc, zważając że nie znoszę pakowania to ciągle w głowie mam nasz "pocałunek".
Świetny <33
OdpowiedzUsuńbooooski czekam nexta
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :)
OdpowiedzUsuńCzekam na next :*
Super a ta scena z ''kissem'' jest my fav!!! <3
OdpowiedzUsuńCzekam na next i prawdziwy pocałunek!!!
Fajnie Raura znów wkracza do akcji. :) czekam na next
OdpowiedzUsuń