wtorek, 9 września 2014

Rozdział 29 cz.II

kilkanaście minut wcześniej


*Riker*

Siedziałem właśnie na molo i patrzyłem na ocean. Było pięknie. Zabawa jest świetna, ale jakoś nie mam ochoty. Może to przez ostatnie wydarzenia z Van? Sam nie wiem. Myślałem, że jej się podobam, ale jak ostatnim razem tak po prostu uciekła to straciłem nadzieję. Po co ty wszystko?
-Riker?- usłyszałem swoje imię i szybko się odwróciłem. To była ona. Ciekawe po co przyszła, bo jeśli chce powiedzieć, że ona tak naprawdę nic nie czuła podczas naszego ostatniego pocałunku, to ja jakoś nie chcę tego słyszeć. A tamten pocałunek był wspaniały. Tylko nie rozumiem czemu zaraz uciekła. To moja wina? 
-O hej, co tam?- spytałem. Byłem ciekawy dlaczego tu przyszła. 
-Chciałam Cię przeprosić za to, że ostatnio uciekłam. Zachowałam się głupio, ale po prostu się boję.- fajnie, czyli już wiem, coś wiem. Tylko teraz mam jeszcze większy mętlik w głowie.
-Czego się boisz?
-Sama nie wiem, że nam nie wyjdzie i wtedy stracimy także przyjaźń. A przecież mieszkamy razem. Po za tym...Ty..- zacząłem trawić jej słowa i powoli rozumieć o co jej chodzi.- ..Ty..przecież i tak ...n..nic...do mnie nie czujesz., więc po prostu......... za..za..pomnijmy...- chyba skończyła, a do mnie dopiero zaczęły docierać jej słowa. Czyli ona coś do mnie czuje? Ale dlaczego myśli, że ja nie? Ja też przecież coś do niej czuję...gdy ją pierwszy raz zobaczyłem w progu od razu wpadła mi w oko. Ktoś by pomyślał, że to tylko jakiś głupi podryw czy niewinny flirt, ale tym razem było inaczej. Z Vanessą było inaczej,...lepiej. Ale do tej pory myślałem, że ona nic....znaczy niby się pocałowaliśmy, ale to przecież mogła być tylko chwila słabości z jej strony. Na szczęście tak nie jest. Muszę jej to powiedzieć. Dopiero teraz zorientowałem się, że zostałem sam. Zacząłem się rozglądać, ale nigdzie jej nie było. W oddali widziałem tylko resztę bawiącą się przy ognisku. Muszę ją znaleźć. Ruszyłem, ale otaczająca ciemność wcale nie pomagała.

*Laura*

A dosiadł się do mnie Ross. Ughhh....tylko jego mi tu brakowało. Nie żeby coś, ale ciągle czekała nas nieprzyjemna rozmowa, a nie chciałam sobie psuć tej fajnej imprezki z przyjaciółmi. Choć może już sobie wcześniej zepsułam humor rozmyślając o Dominiku, o Wiktorii. Być może tak.
-Czemu siedzisz sama?- nagle spytał, wyrywając mnie z rozmyślenia.
-A tak jakoś, a Ty czemu się nie bawisz z resztą?
-A tak jakoś...- powtórzył moją odpowiedź uśmiechając się szeroko, a ja to odwzajemniałam. Teraz siedzimy w ciszy, ale nie w krępującej ciszy. Jak widać nikt nie ma za bardzo ochoty na rozmowę. Patrzę sobie na ocean, na fale, które są spokojne, na wielki księżyc nad nami. Ta noc jest piękna. I byłoby tak, gdyby nie prośba Rossa.
-Możemy porozmawiać? Wiesz o czym.- tak, wiem. Wiem też, że to nas nie ominie, ale po co psuć ten nastrój. No nic lepiej mieć to za sobą. Tak, myślę.
-Zgoda.- niby mieliśmy rozmawiać, ale jakoś to nam nie wyszło. Dalej każdy siedział cicho i patrzył w horyzont. Stwierdziłam, że ja zacznę, bo tak to będziemy tu musieli siedzieć wieczność. I mimo, że miejsce nie jest najgorsze średnio wygląda ta wizja.
-Więc...
-Więc?- tak, bawmy się w kotka i myszkę, zamiast od razu powiedzieć o co chodzi.
-Ross, to co wczoraj się zdarzyło, to...- nie wiedziałam jak obrać to w słowa. Przecież wiem, że to był tylko i wyłącznie głupi wypadek. Oboje tak myśleliśmy? Raczej tak.- ...to nie powinno mieć miejsca. My się przecież tylko przyjaźnimy...- spojrzałam w jego stronę i jego twarz widocznie...posmutniała? Dziwne. Teraz to sama nie wiem co mam myśleć, przecież to raczej oczywiste.
-Tak, pewnie masz rację...- odpowiedział, ale ta odpowiedź mnie wcale nie satysfakcjonowała. Ja mam rację? Chyba oboje wiemy, że nie powinno tego być. Niedawno się nienawidziliśmy, a raczej ja jego, potem był okres, który chyba można nazwać przyjaźnią. Następnie jego dziwne zachowanie w klubie i znowu przyjaźń. Tylko przyjaźń. Chyba niczego nie pomyliłam. To dlaczego czuję, że jest widocznie zawiedziony moją odpowiedzią. Czego się spodziewał.
-Mam rację? Wytłumacz mi, bo nie rozumiem. Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi, a o ile mi wiadomo przyjaciele nie robią takich rzeczy.- powiedziałam to i poczułam coś w rodzaju ulgi. Czekałam tylko na jego odpowiedź, ale nie przychodziła mu z taką łatwością.- Więc?- drążyłam temat, bo muszę wiedzieć na czym stoimy. Może on nie chce się już przyjaźnić? Może wrócimy do tego co było na początku? Tyle pytań, zero odpowiedzi. A nie chciałam siedzieć tu wieczność.

*Vanessa*

Błądziłam gdzieś po plaży z dala od reszty. Nie miałam ochoty na towarzystwo, nie teraz. Po tym wszystkim czuję się jak idiotka. I po co ja to wszystko powiedziałam. To przez rozmowę z Delly, kazała mi z nim pogadać. Chciała dobrze, ale czułam, że to się tak zakończy. Ja i on? Niemożliwe. Łzy zaczęły napływać mi do oczu i nie mogły przestać. Ja nie mogłam przestać płakać. Czułam się źle, niewyobrażalnie źle. Przykucnęłam na piasku i popatrzyłam na wodę. Niestety, ale tym razem widok spokojnej wody mnie wcale nie uspokoił, wręcz przeciwnie. Jeszcze bardziej się we mnie gotowało. Miałam ochotę coś zniszczyć, rozwalić, krzyczeć, drzeć się wniebogłosy, ale nie chciałam, aby ktoś mnie znalazł. Niestety, ta sztuka się nie udała, bo nagle poczułam jak ktoś dotyka mojego ramienia. Odskoczyłam jak poparzona i moim oczom ukazał się Riker. Świetnie, tylko jego brakowało mi do szczęścia. Ma jeszcze zamiar bardziej mnie dobić.
-Vanessa, w końcu Cię znalazłem.- mówił lekko zdyszany, czyżby biegał? Tylko po co?
-Tak, tylko po co?- mówiłam drżącym głosem, starając się powstrzymać łzy, ale słabo mi to wychodziło.
-Płakałaś?- chciałam zaprzeczyć ruchem głowy, ale kogo ja oszukuję. Przecież na pierwszy rzut oka było widać, że nie mam się najlepiej. Nagle on mnie przytulił. Poczułam się dziwnie, ale dziwnie bezpiecznie. Chciałabym zostać wieczność w tym uścisku, ale nie mogłam. Próbowałam się wyrwać, ale on sprawnie mi to uniemożliwiał. W końcu się poddałam i mocniej w niego wtuliłam. On nagle zaczął:
-Vanessa, chciałem Ci powiedzieć...- no mów, dobij leżącego.-...że ja też...- też? tego się nie spodziewałam. O co mu teraz chodzi?-...ja też coś do Ciebie czuję..- CO?! Nie wierzę, to jakiś żart. Musiałam mieć naprawdę zdziwioną minę, bo on zaczął chichotać pod nosem. Już miałam mu coś powiedzieć, ale nie dane mi było, bo mnie pocałował. Troszeczkę zdziwiona na początku go nie odwzajemniłam, ale potem zaczęłam oddawać pocałunki. Początkowy delikatny, niczym muśnięcie skrzydeł motyla przeradzał się w coraz bardziej namiętny. Nasze języki zaczęły ze sobą idealnie współgrać. Pocałunek robił się coraz bardziej zachłanny, aż zaczęło mi brakować tchu. Musiałam na chwilę się od niego oderwać, aby złapać powietrze. Widziałam jak się uśmiecha, zresztą ja też byłam szczęśliwa. W końcu szczęśliwa. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie, ale wszystko co dobre szybko się kończy. Nagle Riker przerwał, popatrzył mi w oczy i powiedział:
-Obiecaj mi, że już nigdy nie uciekniesz.
-Obiecuję.- uśmiechnęłam się szeroko i teraz siedzieliśmy wtuleni w siebie, patrząc na odbicie księżyca w wodzie. Czy mogłoby być cudowniej? 

*Ross*

-Więc?- pytała Laura, a ja nie wiedziałem co powiedzieć. Nadarzyła się okazja, aby wszystko wyznać, aby zakończyć te głupie kłamstwa z mojej strony, ale bałem się. Ona wyraźnie powiedziała, że jesteśmy przyjaciółmi. Tylko, że ja już dawno nie chce być jej przyjacielem. Co robić? Co robić? Postawić na jedną kartę i zaryzykować, czy po prostu tkwić dalej w tej bezsensownej przyjaźni przynajmniej według mnie. Co to za przyjaźń, jeśli jedno czuję coś do drugiego? Myślałem by tak dłużej, ale zauważyłem, że Laura wstaje i odchodzi. Tak się zamyśliłem, że całkowicie zapomniałem, że siedzi obok mnie. 
-Zaczekaj!- krzyknąłem i pobiegłem do niej. Była trochę zła.
-Słucham.- dobra, trzeba się przyznać, nie ma na co czekać. To idealny moment, teraz albo nigdy.
-Laura, ja...ja..nie chce być twoim przyjacielem..- niestety nie dane mi było skończyć, ponieważ uderzyła mnie w twarz i uciekła. Uciekła, a ja nie widziałem gdzie. Nie wiem, gdzie poszła, gdzie jest...a chciałem tylko powiedzieć, że nie chce być jej przyjacielem, bo chce być kimś więcej....

*Laura*

Nienawidzę go! Nienawidzę! Jak śmiał? Po co to wszystko, po co? Po co chciał odbudować przyjaźń skoro nie chcę się ze mną przyjaźnić. Świnia! Ale dobrze, nie chce, to nie będziemy przyjaciółmi. Już nigdy. 

***
Mamy rozdział, trochę się dzieje. Jest Rikessa, nie ma Raury...przynajmniej na razie. A teraz mam dla was nowinę :D Otóż jak zapowiadałam miał być nieoczekiwany zwrot akcji i właśnie zacznie się od przyszłego rozdziału. Stanie się coś nieoczekiwanego. Przeniesiemy się w przyszłość (ale tylko kilka miesięcy do przodu} i rozdziały będą wyglądać na zasadzie opisywania teraźniejszości i przeszłości. Czyli wydarzenia obecne pomieszane będą z retrospekcjami. Więcej póki co nie zdradzam i zapraszam do czytania i komentowania ;)


5 komentarzy:

  1. Laura! Czemu nie wysłuchałaś go do końca?!! XD mam nadzieję, że wszystko wróci do normy i Lau wybaczy Rossowi :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda mi Ross'a :(
    Dawaj szybko next!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział :*
    Biedny Ross....
    Laura, dlaczego nie dałaś mu skończyć? xD
    Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś, zostaw kilka słów po sobie. To wielka przyjemność, a przede wszystkim ogromna motywacja do pisania dalszych rozdziałów :)