kilka dni później
*Laura*
Kolejny dzień w szkole, kolejny nudny dzień....tylko tyle potrzebowałam do szczęścia. Czy to są zbyt duże wymagania? Najwidoczniej dla profesora historii zbyt duże. Wymyślił sobie prace w parach, a dokładniej prezentacje multimedialną na temat ostatniego wieku. W dodatku muszą być to pary mieszane. Chyba nie muszę wspominać z kim będę pracować. Chciałam zaprotestować, ale akurat z tym nauczycielem nie warto. Ma większe wpływy, szacunek niż dyrektor. Jakim cudem to możliwe? Nie mam bladego pojęcia, ale nikt nie chce mu podpaść. Tym bardziej ja. Gdy każdy siedział już ze swoim partnerem w ławce, w moim przypadku był to oczywiście Lynch, kochany profesorek kazał zaczynać. Nie miałam zamiaru tego robić z Rossem, p.s. jak to dwuznacznie zabrzmiało. Nieważne. Ignorowałam go, a gdy się dosiadł nawet nie zaszczyciłam go spojrzeniem. Też siedział cicho i mi to pasowało. Wolę nie zaliczyć tego zadania niż z nim współpracować. Nienawidzę go, ale.... . Głupie ale. Dlaczego mnie spotyka taka kara. Chciałabym o nim zapomnieć raz na zawsze, skreślić ten rozdział z mojego życia i zacząć od nowa. Ale, ale, ale.... ja chyba wciąż coś do niego czuję. Same sprzeczności, bo gdy go widzę mam ochotę udusić. Powracające wspomnienia jak nam było dobrze, wcale nie ułatwiają sprawy, gdy mieszają się z tym wydarzeniem. Jednak, gdy jestem sama to po prosty za nim...tęsknię? Jestem idiotką. Zranił mnie, a ja za nim tęsknię. Nagle poczułam dłoń, dokładnie jego dłoń na mojej. Odwróciłam się w jego stronę i gdy zobaczyłam te czekoladowe oczy powróciły wspomnienia...
"-Laura! Porozmawiajmy w końcu. Od tygodnia mnie unikasz, pozwól że Ci to wszystko wyjaśnię.
-Wyjaśnisz?! Wyjaśnisz?! Tu nie ma nic do wyjaśnienia. Dobrze zrozumiałam, nie chcesz naszej przyjaźni, więc zejdź mi łaskawie z drogi i daj spokój!- krzyknęłam zła. Co za bezczelny typ. Po tym wszystkim, chce sobie zwyczajnie pogadać jakby się nic nie stało. Chciałam go zgrabnie ominąć, ale złapał mnie za nadgarstki i przyszpilił do ściany. Jęknęłam cicho z bólu
.-Posłuchaj mnie w końcu!- krzyknął takim tonem, że się go naprawdę przestraszyłam. Chyba to zobaczył, bo od razu zrobił się spokojniejszy, a jego oczy nie były tak przepełnione złością jak przed chwilą. - Przepraszam, ale posłuchaj mnie.- mówił już normalnie, ale ja nie miałam ochoty go słuchać. Co miał mi ciekawego do powiedzenia? Nic.
-Puszczaj mnie.- zaczęłam się wyrywać i po cichu przeklinałam, że jestem taka słaba.- Mam Cię dość, nienawidzę Cię!- krzyknęłam już tak nabuzowana, musiałam dać upust emocjom, które we mnie się nazbierały. Przez ten czas go unikałam, unikałam jego żałosnych tłumaczeń. Po co mi to było? Nie miałam się komu wygadać, a może nie chciałam? Każdy by go zaczął bronić, radził porozmawiać z nim, ale ja nie chcę. Nie chcę tej piep***nej rozmowy! Boję się jej..
.-Laura! Ja Cię k*rwa kocham! Tak, kocham Cię!- nagle moje źrenice rozszerzyły się do nienaturalnych rozmiarów, a szczęka zapewne opadłaby do samej ziemi, gdyby nie budowa naszego ciała. Stałam taka zdziwiona, co ja mówię byłam tak zszokowana, że za pewne nie zobaczyłabym spadającego meteorytu. Właśnie przed chwilą, Ross Lynch wyznał mi miłość. Może nie był to najdelikatniejszy czy najromantyczniejszy sposób, ale nasza rozmowa go do tego sprowokowała. Gdy rzeczywistość pomału zaczęła do mnie powracać, pomału docierały do mnie jego słowa "kocham Cię, kocham Cię...". Patrzyłam dalej na niego z otwartą buzią i nie wiem ile to by jeszcze trwało, ale on mnie pocałował. Na początku stałam jak słup soli, ale nie dziwcie się. Po takich emocjach? On to widząc, zaczął się wycofywać, ale wtedy ja, znajdująca się w z powrotem w krainie żywych zaczęłam odwzajemniać jego pocałunek. Pocałunek, aż co to był za pocałunek. Delikatny z początku przeradzał się w coraz bardziej namiętny, pełen pasji. Pierwsze nieporadne ruchy języków nagle zaczęły idealnie ze sobą współgrać. Ale w tym momencie najważniejsze było to co działo się ze mną. Poczułam się...niesamowicie. Poczułam te motylki w brzuchu, co ja mówię motyle. Świat wokół przestał istnieć, czas się zatrzymał, a ja chyba właśnie się...zakochałam."
-Wyjaśnisz?! Wyjaśnisz?! Tu nie ma nic do wyjaśnienia. Dobrze zrozumiałam, nie chcesz naszej przyjaźni, więc zejdź mi łaskawie z drogi i daj spokój!- krzyknęłam zła. Co za bezczelny typ. Po tym wszystkim, chce sobie zwyczajnie pogadać jakby się nic nie stało. Chciałam go zgrabnie ominąć, ale złapał mnie za nadgarstki i przyszpilił do ściany. Jęknęłam cicho z bólu
.-Posłuchaj mnie w końcu!- krzyknął takim tonem, że się go naprawdę przestraszyłam. Chyba to zobaczył, bo od razu zrobił się spokojniejszy, a jego oczy nie były tak przepełnione złością jak przed chwilą. - Przepraszam, ale posłuchaj mnie.- mówił już normalnie, ale ja nie miałam ochoty go słuchać. Co miał mi ciekawego do powiedzenia? Nic.
-Puszczaj mnie.- zaczęłam się wyrywać i po cichu przeklinałam, że jestem taka słaba.- Mam Cię dość, nienawidzę Cię!- krzyknęłam już tak nabuzowana, musiałam dać upust emocjom, które we mnie się nazbierały. Przez ten czas go unikałam, unikałam jego żałosnych tłumaczeń. Po co mi to było? Nie miałam się komu wygadać, a może nie chciałam? Każdy by go zaczął bronić, radził porozmawiać z nim, ale ja nie chcę. Nie chcę tej piep***nej rozmowy! Boję się jej..
.-Laura! Ja Cię k*rwa kocham! Tak, kocham Cię!- nagle moje źrenice rozszerzyły się do nienaturalnych rozmiarów, a szczęka zapewne opadłaby do samej ziemi, gdyby nie budowa naszego ciała. Stałam taka zdziwiona, co ja mówię byłam tak zszokowana, że za pewne nie zobaczyłabym spadającego meteorytu. Właśnie przed chwilą, Ross Lynch wyznał mi miłość. Może nie był to najdelikatniejszy czy najromantyczniejszy sposób, ale nasza rozmowa go do tego sprowokowała. Gdy rzeczywistość pomału zaczęła do mnie powracać, pomału docierały do mnie jego słowa "kocham Cię, kocham Cię...". Patrzyłam dalej na niego z otwartą buzią i nie wiem ile to by jeszcze trwało, ale on mnie pocałował. Na początku stałam jak słup soli, ale nie dziwcie się. Po takich emocjach? On to widząc, zaczął się wycofywać, ale wtedy ja, znajdująca się w z powrotem w krainie żywych zaczęłam odwzajemniać jego pocałunek. Pocałunek, aż co to był za pocałunek. Delikatny z początku przeradzał się w coraz bardziej namiętny, pełen pasji. Pierwsze nieporadne ruchy języków nagle zaczęły idealnie ze sobą współgrać. Ale w tym momencie najważniejsze było to co działo się ze mną. Poczułam się...niesamowicie. Poczułam te motylki w brzuchu, co ja mówię motyle. Świat wokół przestał istnieć, czas się zatrzymał, a ja chyba właśnie się...zakochałam."
Poruszyłam głową na boki, chowając jednocześnie rękę chcąc przestać wspominać. Kocha mnie? Co za ściema, przecież....
"Wracałam właśnie do domu od rodziców, którzy właśnie przyjechali od babci. Poczuła się lepiej i mam nadzieję, że tak zostanie. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby zmarła. Tak bardzo ją kocham. Byłam już pod domem i zdziwiło mnie światło wydobywające się z jednego z okien, a dokładnie z salonu. Wszyscy mieli dzisiaj iść na imprezę, a ja miałam zostać z rodzicami. Wróciłam, ale sama nie wiem czy dobrze. A jeśli to włamywacz? Choć włamywacz raczej nie zapalał by światła, ale z drugiej strony, tyle mieszka tu osób, więc sąsiadów raczej nie zdziwiłby ten widok. Niestety, z natury jestem ciekawą osobą, więc musiałam to sprawdzić. Po cichu doszłam do drzwi głównych i nacisnęłam klamkę. Otwarta, dziwne? Wślizgnęłam się po cichu do środka i w tamtej chwili pragnęłam, żeby to był głupi włamywacz. Moje serce w jednej chwili rozpadło się na milion kawałeczków, co ja mówię, ono przestało bić. Do moich oczu napłynęły łzy, stałam jak wryta, ale nikt mnie nie zauważył. Sama nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale szybko stamtąd się zmyłam. Nie chciałam być zauważona, modliłam się, żeby to był głupi sen, koszmar. W tym momencie lunął deszcz, oberwanie chmury, a ja biegłam jak najdalej, do przodu, byle przed siebie, byle daleko od niego, od nich. Ciągle biegłam do przodu, nie czując zimna, zmęczenia. Chce umrzeć, zasnąć i nigdy się nie obudzić, ja nie chcę już żyć, po tym co się stało, a mianowicie...."
Nagle zadzwonił dzwonek przerywając mnie z zamyślenia. Szybko zerwałem się z miejsca, jak najdalej od niego. Złapałam szybko Selenę za rękę i po chwili byłyśmy na stołówce. Nic nie mówiła, bo znała prawdę i wiedziała jak bardzo nie chcę tego głupiego projektu robić z nim.
kilka godzin później
*Ross*
Leżałem właśnie na łóżku i patrzyłem w sufit w swoim pokoju. Sam. Wiedziałem, że reszta się o mnie martwi, ale nie mam siły im tego opowiadać. Zresztą sam nie wiem o co chodzi. Czuję się jak w jakimś programie, czekając na głupiego prowadzącego, który wyskoczy z kamerą i krzyknie "Mamy Cię!". Ale to się nie dzieje. Jestem coraz dalej od Laury, coraz bardziej odchodzę od zmysłów, coraz bardziej sobie uświadamiam, że nie potrafię bez niej normalnie żyć i coraz bardziej widzę, że ona beze mnie potrafi. To boli, boli jak ch**era. Dlaczego? Jak? Co? Wiele pytań, zero odpowiedzi. Ale dzisiejszy dzień, był jednym z najlepszych od tych kilku tygodni. Tak blisko niej byłem już dawno. Poczułem ten zapach, ten piękny zapach. Dotknąłem jej dłoni, ryzykując wiele, ale tak bardzo pragnąłem znowu pod opuszkami palców poczuć tę aksamitną skórę. O dziwo była spokojna. Obserwowałem ją. Prawie cały czas była zamyślona, obca. Widziałem jak się na początku uśmiecha, delikatnie, ale na mojej twarzy też zagościł niewidoczny uśmiech. Tak dawno go nie było, ale tylko ona u mnie go sprawia. Na tę chwilę tylko Laura. Niestety po chwili, jej uśmiech przerodził się w ...smutek? Zobaczyłem, że w jej oczach zbierają się łzy. Chciałem ją przytulić, poczuć w swoich ramionach, ale zadzwonił dzwonek. Ona się szybko zerwała i popędziła. Tyle ją widziałem. Ale jeszcze nigdy nie cieszyłem się tak z zadania z historii. My, sami, jak jeszcze za tych radosnych chwil. Znowu uśmiech, ale zaraz powróciła okrutna rzeczywistość. Przecież ona na pewno nie zrobi ze mną tej prezentacji, nie przyjdzie tu, a do siebie mnie nie wpuści. Po co ja się nastawiam. Dalej zostanie jedna wielka niewiadoma.
Zajebisty!
OdpowiedzUsuńSuper:)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :*
OdpowiedzUsuńCzekam na next :*
Świetny ;d
OdpowiedzUsuńCo takiego wtedy się wydarzyło. Biedy Ross. Czekam na kolejny ;d
Świetny!!! Co się wtedy wydarzyło, że Laura zerwała z Rossem???????? Czekam niecierpliwie na nexta :)
OdpowiedzUsuńCudny. Ciekawe co się wydarzyło
OdpowiedzUsuńBlog świetny. Genialnie piszesz, ale jednak muszę napisać o czymś innym. Masz na prawdę śliczny wygląd bloga. Uwiódł mnie nagłówkiem, swoją delikatnością i takim spokojnym wyglądem haha (CO?) tak czy inaczej, czytam, obserwuję i będę komentować. Czekam na next'a! :D
OdpowiedzUsuń*chamska reklama*
Zapraszam do mnie, to mój nowy blog o Raurze. Mam nadzieję, że wpadniesz i zostaniesz na dłużej, będziesz czytać, komentować i obserwować bloga, bardzo mi na tym zależy: http://raura-in-the-name-of-love.blogspot.com/ :)
dziękuje za miłe słowa :D p.s. sama zrobiłam wygląd bloga, więc cieszę się, że się podoba ;)
Usuń