2 miesiące później...
*Laura*
Poniedziałek, październik, szkoła. Och....umieram już na samą myśl. Niby chodzimy już od miesiąca, ale ciągle się nie mogę przyzwyczaić do tego porannego wstawania. Siódma rano to przecież jeszcze środek nocy. Ale jak mus to mus. Nie mogę się spóźnić, bo znowu czekały by mnie kazania rodziców. Kocham ich, ale ile można. Właśnie, znowu mieszkam z nimi. Dlaczego? Długa historia. Działo się, oj działo. Jak dla mnie za dużo. Zbyt dużo. Dobrze, że mam Selenę, bo sama pewnie już dawno bym skoczyła z mostu. Spytacie się pewnie kto to Selena? Więc, może powiem mniej więcej o co chodzi. Pamiętacie zapewne ostatnie wydarzenie. Tak, to wtedy kiedy Ross powiedział, że nie chce się ze mną przyjaźnić. Ja głupia, to źle zrozumiałam. Choć teraz jak o tym myślę, to wolałabym żeby to się skończyło tak jak myślałam. Może na razie nie będę mieszać wam w głowach. Ogólnie powiem, że to był początek, a po kilku tygodniach staliśmy się parą. Zapewne wszyscy krzyczą. Jej, Raura! Nareszcie i wreszcie. Wydawałoby się happy end i żyli długo i szczęśliwie. Ale w życiu nie jest jak w bajce. Nie było happy endu i nie będzie. Byliśmy parą, szczęśliwą parą, ale dobrze widzicie. BYLIŚMY. Co się stało? Coś strasznego, czego w życiu bym się nie spodziewała, ale prawdę poznacie pod koniec, bo chciałabym opisać wszystko po kolei. Po co? Żeby w końcu o nim zapomnieć, pożegnać się z przeszłością i pójść krok do przodu. Czy mi się uda? Nie wiem, mam nadzieję. Choć to jest naprawdę trudne zadanie, widząc go codziennie w szkole. Dobrze, że przynajmniej na razie nie kręcimy serialu, bo w szkole można go chociaż zgrabnie unikać, a na planie? To nie jest takie proste. Dobra, na razie tyle, bo znów się spóźnię i będzie mnie czekać koza, a dodatkowe godziny siedzenia w szkole to coś o czym najmniej marzę. Poszłam szybko do łazienki, wzięłam krótki prysznic i wykonałam resztę porannych czynności, których opis nie ma większego sensu. Udałam się do szafy. Po chwili medytacji nad kupką ubrań wybrałam ostatecznie to i gotowa zeszłam na dół, gdzie czekała na mnie mama z śniadaniem. Dobrze, że przynajmniej ona jest ze mną i tata. Dziwne, nie? Bo co z resztą? Gdy zerwałam z Rossem, nie podając konkretnego powodu reszta mimowolnie stanęła po jego stronie. Rozumiem Lynchów czy Ella, w końcu znają dłużej Rossa ode mnie, ale Nessa? Gdyby wszyscy wiedzieli co on zrobił, ale on zachowuje się jakby nic się nie stało. Nie rozumiem jak można tak wszystkich oszukiwać, jak może tak oszukiwać mnie, jak może tak oszukiwać siebie? Czy on nie ma wyrzutów sumienia? Tym bardziej jest dziwne to, że gdy z nim się rozstałam to on prosił o przebaczenie, jednocześnie dalej się nie przyznając. Pytał o co chodzi? O co chodzi? Serio? To on mi powinien wytłumaczyć, a tak na koniec wyszło, że to ja jestem ta zła. Ale ja nie mam zamiaru teraz wszystkim mówić, co tak naprawdę zaszło. Nie potrzebuję nagle jakiegoś wsparcia czy współczucia, teraz już nie. Ale jednego jestem pewna, kiedy prawda wyjdzie na jaw, to on już nie będzie taki niewinny. Szybko zjadłam śniadanie i poszłam w stronę przystanku autobusowego, gdzie czekała na mnie Selena.
-Gotowa na kolejny dzień szkoły?
-Gotowa na kolejny dzień szkoły?
-Jak nigdy.- uśmiechnęłam się szeroko. Z nią dam radę. Jak się poznałyśmy? To było wtedy, gdy zerwałam z Lynchem. Zapłakana wybiegłam z domu, omijając resztę, która dopiero wróciła z zakupów. Z walizką wybiegłam z domu i szybko udałam się do parku, aby być najdalej od niego, od nich. Już w parku szłam spokojnie ze spuszczoną głową, nie patrzyłam za bardzo gdzie idę. Nie to było najważniejsze. I wtedy na kogoś wpadłam, a dokładniej mówiąc na Selenę. Zaczęłam ją przepraszać, a ona gdy mnie tylko zobaczyła, oczywiście z opuchniętymi oczami, to przytuliła mnie. Tak po prostu. To była dziwna sytuacja, bo od kiedy przytula Cię ktoś całkowicie obcy, lecz wtedy tego najbardziej potrzebowałam. Gdy się trochę uspokoiłam i powoli dochodziłam do rzeczywistości, okazało się, że Selena jest nowa w mieście i w dodatku się jeszcze zgubiła. Zaproponowałam jej wtedy odprowadzenie do domu i jak się później okazało, mieszka niedaleko moich rodziców. Po drodze dużo rozmawiałyśmy. Dowiedziałam się, że ona też nie ma łatwo w życiu, może nawet gorzej niż ja. Mieszka tylko z mamą, ale dają sobie dzielnie radę. A do chłopaków na razie jest zrażona zresztą tak jak ja. Od tamtej chwili jesteśmy przyjaciółkami. Mogłabym rzec nawet najlepszymi. Co się stało z Wiktorią i mną? Szkoda gadać. Zawiodłam się na niej i to chyba najbardziej, ale to później. Właśnie dojeżdżałyśmy do szkoły. Mam tylko nadzieję, że lekcje zlecą wyjątkowo szybko, tym bardziej, że nie czekały na nas żadne sprawdziany czy kartkówki.
-Hej Ross, jak było w szkole?- spytałam odwracając się w jego stronę. Niestety, nie otrzymałam żadnej odpowiedzi. Od razu poszedł na górę i za pewne zamknął się w pokoju.- Martwię się o niego.
-Wiem, ja również.- powiedziała Nessa, która siedziała wtulona w Rikera. Dobrze, że chociaż im się udało.- Mam wyrzuty sumienia, bo to wina Laury.
-Być może, w końcu nie wiemy co tak do końca u nich zaszło?- spytałam. Nie chciałam oskarżać Laury, mimo że mój brat bardzo cierpi. Wydaje mi się, że brunetka musiała mieć jakiś powód. Ona taka nie jest. Najgorsze jest w tym wszystkim to, że czuję się taka bezsilna. Chciałabym im pomóc, ale nie wiem jak. Zresztą widziałam kilka razy Laurę i ona żyje na nowo, a Ross? Szkoda gadać. I sama mam przez to większy mętlik w głowie. Może Lau z nim zerwała, bo ma kogoś? W końcu to nie ona chodzi przybita.- Pójdę do niego, może dzisiaj uda mi się z nim porozmawiać.- reszta posłała mi porozumiewawcze spojrzenia i zaraz byłam przy jego pokoju. Zaczęłam pukać, mówiąc jednocześnie jego imię. Ale nic. Widzę jak jest mu ciężko i jestem wściekła, że nie potrafię mu pomóc. Co ze mnie w końcu za siostra. Dobrze, że Ross chodzi jeszcze do szkoły, bo to już przestaje być śmieszne. Ale dziwi mnie to, wcześniej nie był taki chętny, a teraz nie opuszcza ani jednego dnia. Nie rozumiem tego, w ogóle aktualnie nic nie rozumiem. Tyle pytań mam w głowie, ale nie widzę żadnych odpowiedzi. Stałam tak jeszcze chwilę przed drzwiami, ale widząc, że dziś nie nie wskóram wróciłam do salonu.
Kolejny dzień, kolejny dzień...a ja dalej nic nie rozumiem. Mam już dość. Mam ochotę zniknąć i już nigdy się nie pojawić, skoczyć pod rozpędzony pociąg czy rzucić pod rozpędzony samochód. Nie rozumiem co się stało? Było idealnie, wręcz bajecznie. A potem nagle trach. Bum i koniec. Powrót do okrutnej rzeczywistości. Laura ze mną zerwała, zerwała kontakt z resztą. Nie wiem dlaczego? Nic już nie wiem? Ma jakąś nową koleżankę, a co się stało z Wiki? Mieszka z rodzicami, a co z nami? Dlaczego? Tak bardzo pragnę odpowiedzi na to pytanie. Ja ją ciągle kocham, a z dnia na dzień coraz bardziej. Brakuje mi jej uśmiechu, jej spojrzenia, dotyku czy pocałunków. Brakuje mi wszystkiego z jej strony. Gdy ją widzę w szkole, mam ochotę po prostu przybiegnąć do niej, przytulić się i już nigdy nie puszczać. Ale to niemożliwe. Ona już dawno skreśliła nasz związek, nie mówiąc dokładnie o co chodzi. Może ma kogoś, ale bym zauważył. Po za tym czuję, że to coś innego.Tylko co do ch**lery?! Ta niewiedza wykańcza mnie powoli od środka, pochłania całą energię. Widzę, jak wszyscy się martwią szczególnie Delly, ale ja na to nic nie poradzę. Na razie wolę przebywać sam. Pozostając sam z wspomnieniami uwiecznionymi na zdjęciach. Z wspomnieniami, których mam pełno w głowie. Przynajmniej mi to zostało i nikt mi tego nie odbierze.
kilka godzin później
*Rydel*
Siedzieliśmy właśnie w domu, przed telewizorem, aż usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach. Znaczy ktoś wrócił, a konkretniej to Ross. Martwię się o niego. Stał się taki inny, zamknięty w sobie. Do nas rzadko się odzywa, ciągle siedzi w pokoju. A to wszystko stało się po tym jak Laura z nim zerwała. Nie wiem dlaczego to zrobiła, ale mam trochę żal do niej widząc co dzieje się z moim bratem.-Hej Ross, jak było w szkole?- spytałam odwracając się w jego stronę. Niestety, nie otrzymałam żadnej odpowiedzi. Od razu poszedł na górę i za pewne zamknął się w pokoju.- Martwię się o niego.
-Wiem, ja również.- powiedziała Nessa, która siedziała wtulona w Rikera. Dobrze, że chociaż im się udało.- Mam wyrzuty sumienia, bo to wina Laury.
-Być może, w końcu nie wiemy co tak do końca u nich zaszło?- spytałam. Nie chciałam oskarżać Laury, mimo że mój brat bardzo cierpi. Wydaje mi się, że brunetka musiała mieć jakiś powód. Ona taka nie jest. Najgorsze jest w tym wszystkim to, że czuję się taka bezsilna. Chciałabym im pomóc, ale nie wiem jak. Zresztą widziałam kilka razy Laurę i ona żyje na nowo, a Ross? Szkoda gadać. I sama mam przez to większy mętlik w głowie. Może Lau z nim zerwała, bo ma kogoś? W końcu to nie ona chodzi przybita.- Pójdę do niego, może dzisiaj uda mi się z nim porozmawiać.- reszta posłała mi porozumiewawcze spojrzenia i zaraz byłam przy jego pokoju. Zaczęłam pukać, mówiąc jednocześnie jego imię. Ale nic. Widzę jak jest mu ciężko i jestem wściekła, że nie potrafię mu pomóc. Co ze mnie w końcu za siostra. Dobrze, że Ross chodzi jeszcze do szkoły, bo to już przestaje być śmieszne. Ale dziwi mnie to, wcześniej nie był taki chętny, a teraz nie opuszcza ani jednego dnia. Nie rozumiem tego, w ogóle aktualnie nic nie rozumiem. Tyle pytań mam w głowie, ale nie widzę żadnych odpowiedzi. Stałam tak jeszcze chwilę przed drzwiami, ale widząc, że dziś nie nie wskóram wróciłam do salonu.
Super rozdział :*
OdpowiedzUsuńBiedny Ross.....
Czekam na next <3
jejku co takiego wydarzyło się pomiędzy Laurą a Rossem?! Dawaj szybko next i wyjaśnienia ;x
OdpowiedzUsuńAle namieszałaś :P
OdpowiedzUsuńDawaj szybko next!!!
Biedna Raura...
Ciekawe co zrobił Ross
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta
Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńMatko... Ale namieszałaś!!!
OdpowiedzUsuńCzemu moja kochana Raura zerwał?
Chce szybko odpowiedzi na to pytanie!!!
Czekam na szybkiego nexta :)