sobota, 15 listopada 2014

Dodatek: Początek końca

Dodaję ten dodatek, który może trochę rozjaśni sytuację i w pewnym stopniu usprawiedliwi Rossa i Wiktorię. Przez nieuwagę i edytowanie kilka razy rozdziałów, wycięłam ten fragment, który może jest jednym z ważniejszych w tej historii, wybaczcie :D. Tutaj mamy przedstawiony ten dzień ( czyli kiedy doszło do zdrady ) w postaci retrospekcji. Zatem zapraszam do czytania i liczę na wasze opinię ;)
***

Początek końca

Dzień, który nigdy nie powinien nadejść.


*Wiktoria*

Spacerowałam sama po plaży, bo niestety Dominik dzisiaj był zajęty. Naprawdę go kocham, ale nigdy bym nie pomyślała, że to właśnie przez chłopaka moja przyjaźń z Laurą będzie zagrożona. Liczę, że się jeszcze pogodzimy, ale ona obraziła kogoś, kogo naprawdę kocham. I wierzę, że to odwzajemnione uczucie. Wiem, że kiedyś chodzili ze sobą i nie skończyło się to najlepiej. Sama do końca nie wiem, czy dobrze robię ufając Dominikowi, ale po co miałby mnie okłamywać. Laura może być przecież po prostu zazdrosna, w końcu to jej były. Ale nie mogę tego przeboleć, że już tak długo się nie odzywamy do siebie. Oczywiście zdarzały się nam kłótnie, ale ta trwa już naprawdę długo i zaczynam się coraz bardziej obawiać co dalej. Jednego jestem pewna, nie chce stracić mojej najlepszej przyjaciółki. Moje rozmyślenia przerwały krzyki dobiegające z pobliskiego molo. Na plaży nie było dużo ludzi, więc nikt za bardzo nie zwracał uwagi na kłócącą się dwójkę. Jednak moja ciekawość była silniejsza. Podeszłam tam, ale starałam się być niezauważona. W końcu na dobrą sprawę, nie powinni mnie interesować obcy. Po chwili coraz bardziej zaczęłam się obawiać, gdyż głosy stawały się znajome. W końcu dotarłam na tyle blisko, żeby móc się lepiej przyjrzeć, ale na tyle daleko, że nie zwracałam ich uwagi. I właśnie w tym momencie poznałam te osoby. Była to właśnie Laura z ...moim Dominikiem. Mimo zaufania do nich, bałam się tego co się może stać. Widziałam, że się trochę kłócą, ale dalej nie rozumiałam celu ich spotkania. Mam nadzieję, że nie knują nic przeciwko mnie. Rozmowa stawała się coraz bardziej żywa, a głosy były coraz bardziej wyraźne. Nie słyszałam dokładnie rozmowy, ale to co doleciało do moich uszu wystarczyło:
-Masz z nią zerwać!
-Zazdrosna?
-Pff...co? Nie! Po prostu trzymaj się od niej z dala....-i w tym momencie Dominik ją pocałował. Nie wiem co to było, ale moje serce rozpadło się na kawałeczki. Byłam załamana. Chłopak, którego kocham pocałował moją przyjaciółkę, ale czy jeszcze mogę nazwać ją przyjaciółką? Biegłam do domu przybita, zraniona i cała zapłakana. Na miejscu okazało się, że nie ma nikogo, a ja szybko ruszyłam do barku. To co przed chwilą zobaczyłam było najgorszą rzeczą w moim życiu.

*Laura*


....w tym samym czasie...

-Masz z nią zerwać!
-Zazdrosna?
-Pff...co? Nie! Po prostu trzymaj się od niej z dala...-nie skończyłam, bo ten skurczybyk mnie pocałował. Oczywiście od razu go odepchnęłam i jeszcze uderzyłam w policzek.
-Co to miało być? -spytałam wkurzona, a on uśmiechnął się bezczelnie trzymając za obolałą część twarzy.
-Lubię jak jesteś wkurzona. -przewróciłam oczami i kontynuowałam to co zaczęłam.
-Masz zerwać z Wiktorią, bo oboje wiemy, że nic do niej nie czujesz. Lepiej od razu powiedz, po co wróciłeś.
-Przecież Wiki to miłość mojego życia. -mówił to z takim sarkazmem, że dałoby się go wyczuć na kilometr. Spojrzałam na niego wymownie. -Oj dobrze, dobrze. Ale muszę przyznać, że przed tobą się nic nie ukryje. -nie wiem czy mam być z tego powodu dumna, czy raczej się martwić. -Zatem jak dobrze wiesz, wyjechałem do Miami.  Tam miałem dostać angaż w filmie. Niestety nic z tego nie wyszło, a ty jako aspirująca aktorka mogłabyś mi pomóc. To jak? -nie wierzę, jak można być aż tak zakłamanym człowiekiem. Czyli wraca tu, udaje skruszonego najpierw przede mną, żebym do niego wróciła. Potem zaleca się do mojej przyjaciółki, dając jej nadzieję, a to wszystko po to, żeby stać się sławnym. Ludzie są tacy dwulicowi i próżni. Wiara w nich coraz bardziej we mnie umiera.
-Niby jak miałabym ci pomóc.
-Poleciłabyś mnie tam kilku osobom u ciebie na planie czy jak będziesz mieć jakieś spotkanie. Albo może odbywa się gdzieś jakiś casting czy coś? -przymrużyłam oczy, analizując to co powiedział. Wizja zniknięcia Dominika z mojego życia brzmi obiecująco, a nie musiałabym robić zbyt wiele. Podałam rękę w jego stronę, a gdy już ją miał uścisnąć, szybko cofnęłam mówiąc:
-Ale zakończysz ten bezsensowny związek z Wiki delikatnie i znikniesz raz na zawsze z mojego życia?
-Obiecuję. -uśmiechnął się, ale na mnie nie robi już to wrażenia. Podałam mu rękę.
-Zgoda. -po chwili rozeszliśmy się każdy w swoją stronę. Może ktoś uzna mnie za złą przyjaciółkę, ale ja wiedziałam, że Dominik coś knuję. Nie chciałam, żeby bardziej skrzywdził Wiki. Mimo, że teraz nie jesteśmy w najlepszych stosunkach to dalej się o nią martwię. Z plaży udałam się na przystanek autobusowy, skąd pojechałam do rodziców. Właśnie wrócili do domu od chorej babci. Ostatnio coraz częściej się coś dzieje, ale mama nie chce nic konkretnego powiedzieć na temat jej zdrowia. Rozumiem, że nie chce mnie martwić, ale przecież nie jestem już małą dziewczynką. Kiedy ona to pojmie?

*Narrator*

Tymczasem Wiki tak naprawdę nie rozumiała intencji Laury, nie wiedziała też dlaczego Dominik jej to zrobił. Przecież byli świetną parą. Była bardzo załamana i roztrzęsiona, potrzebowała się komuś wygadać. Nigdy nie lubiła trzymać problemów tylko dla siebie. Chwiejnym krokiem udała się do posiadłości Lynchów i Marano, gdzie zastała Rossa przygotowującego się na imprezę. Wiki zapłakana opowiedziała mu, że widziała Laurę z Dominikiem, że przez jego dziewczynę ona teraz straciła chłopaka. Ross nie mógł w to uwierzyć, a widząc w jakim stanie jest dziewczyna postanowił z nią zostać. Wiki wypłakiwała się na jego rękawie, popijając kolejną butelkę alkoholu, a po chwili dołączył do niej blondyn. Rozmowa między nimi stawała się coraz bardziej lekka, przyjemna. Pod wpływem naprawdę dużej ilości alkoholu oni stawali się pewniejsi w ruchach, śmielsi, a Ross na wiadomość, że Laura całowała się z byłym tylko głupio się śmiał myląc wyobraźnię z otaczającą go rzeczywistością. Wiki wypiła więcej, ale zważając, że oboje mieli słabe głowy ledwo się trzymali. Nawet sami nie wiedzieli, że zaczęli się do siebie zbliżać i całować. Namiętnie całować, choć przez alkohol tak naprawdę myśleli, że robią to z własną połówką. Jak bardzo się mylili.

*Laura*

Wracałam właśnie do domu od rodziców, którzy przyjechali od babci. Poczuła się lepiej i mam nadzieję, że tak zostanie. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby zmarła. Tak bardzo ją kocham. Byłam już pod domem i zdziwiło mnie światło wydobywające się z jednego z okien, a dokładniej z salonu. Wszyscy mieli dzisiaj iść na imprezę, a ja miałam zostać z rodzicami. Wróciłam, ale sama nie wiem czy dobrze. A jeśli to włamywacz? Choć włamywacz raczej nie zapalał by światła, ale z drugiej strony, tyle mieszka tu osób, więc sąsiadów raczej nie zdziwiłby ten widok. Niestety, z natury jestem ciekawą osobą, więc musiałam to sprawdzić. Po cichu doszłam do drzwi głównych i nacisnęłam klamkę. Otwarta, dziwne? Wślizgnęłam się po cichu do środka i w tamtej chwili pragnęłam, żeby to był głupi włamywacz. Moje serce w jednej chwili rozpadło się na milion kawałeczków, co ja mówię, ono przestało bić. Do moich oczu napłynęły łzy, stałam jak wryta, ale nikt mnie nie zauważył. Sama nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale szybko stamtąd się zmyłam. Nie chciałam być zauważona, modliłam się, żeby to był głupi sen, koszmar. W tym momencie lunął deszcz, oberwanie chmury, a ja biegłam jak najdalej, do przodu, byle przed siebie, byle daleko od niego, od nich. Ciągle biegłam do przodu, nie czując zimna, zmęczenia. Chce umrzeć, zasnąć i nigdy się nie obudzić, ja nie chcę już żyć, po tym co się stało, a mianowicie....zobaczyłam go z nią. Ludzi, za których wskoczyłabym w ogień, którym najbardziej ufałam i których najbardziej kochałam. W jednej chwili straciłam wszystko, miłość i przyjaźń, bo on i ona właśnie... . Właśnie mnie stracili.

*Wiktoria*

Obudziłam się rano z ogromnym bólem głowy. Światło okropnie raziło, więc dopiero po chwili oczy się do niego przyzwyczaiły. Pomału zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu, w którym obecnie jestem, a dokładniej u Laury. Tylko co ja tu robię? W dodatku na kanapie? Naga?! Z Rossem?!!! Jak tylko zobaczyłam, że obok leży blondyn, spadłam z tej małej kanapy na ziemie. Hałas nie był potężny, bo Ross nawet się nie obrócił. Kompletnie nic nie pamiętam co się stało. Dlaczego ja tu jestem, z nim. Boże, co ja zrobiłam. Rozejrzałam się po pokoju, a w koło leżało kilkanaście! powtarzam, kilkanaście pustych butelek. Nie wierzę, że to zrobiłam. Nie wierzę, że zrobiłam to mojej Laurze. A właśnie, gdzie ona jest? W tym momencie szybko zebrałam swoje ciuchy, ubrana posprzątałam butelki i po cichu udałam się na górę. Była dopiero 5:50, a u Laury w pokoju zastałam tylko pościelone łóżko. Może jej nie było w nocy. Nie wiem, ale po chwili stamtąd uciekłam z ogromnymi wyrzutami sumienia, płakałam jak opętana. Właśnie wyrządziłam największą krzywdę mojej najlepszej przyjaciółce. Nigdy sobie tego nie wybaczę. Mam ochotę się teraz tylko zabić....Boże, dlaczego?
~*~

6 komentarzy:

  1. Wow...
    czyli mamy wszystko wyjaśnione...
    :*
    No to czekam na rozdział ....

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziekuję za wyjaśnienie
    Czekam na rozdział :>

    OdpowiedzUsuń
  3. Teraz uważam że to wina ich obu.Nie spodziewałam się tego po nich

    OdpowiedzUsuń
  4. Wina leży po obu stronach, ale Wiki i Ross przesadzili, pocałunek to nie to samo, co oni zrobili! Jestem na nich jeszcze bardziej zła...
    Biedna Lau...
    Dawaj szybko next!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale laure pocałował ten dominik a nie ona go . A ross i wiktoria przesadzili

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie rozumiem czemu mówicie że to wina ich obu przecież Lau nic nie zrobiła to Dominik ją pocałował, a ona go odepchnęła to wina Rossa i Wiki takie jest moje zdanie

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś, zostaw kilka słów po sobie. To wielka przyjemność, a przede wszystkim ogromna motywacja do pisania dalszych rozdziałów :)