*Ross*
Mimo, że Wiki nie mieszkała daleko od nas, biegłem ile sił, bo musiałem dowiedzieć się czy to prawda. Czy ja naprawdę zdradziłem moją Lau i to jeszcze z jej najlepszą przyjaciółką. Nie wierzę w to. To musi być jakiś chory żart. Gdy znalazłem się pod jej drzwiami, nawet nie pofatygowałem się, żeby użyć dzwonka tyle waliłem pięśćmi w drzwi. Po kilku minutach, które jak dla mnie trwały wieczność ktoś w końcu otworzył. Po drugiej stronie zobaczyłem mamę Wiki, która z początku wściekła, gdy tylko mnie ujrzała od razu jej mina złagodniała. Musiałem wyglądać strasznie.
-Matko Ross, co się stało?- spytała troskliwie, jednocześnie wpuszczając mnie do środka.
-Jest Wiktoria? Mam bardzo ważną sprawę.
-Oczywiście, jest u siebie. Ale może napiłbyś się czegoś, albo przygotuję ci coś do jedzenia?
-Nie, dziękuje. -wysiliłem się na uśmiech i szybko po schodach pobiegłem w stronę pokoju Wiktorii. Wparowałem tam na ch*ma, ale w tym momencie było to mało ważne. Nie zauważyłem jej od razu, więc zacząłem rozglądać się po pokoju. Po chwili dostrzegłem mała i drobną dziewczynę, która siedziała w kącie i płakała cicho. Podszedłem do niej wolno, chyba mnie nawet nie zauważyła.
-Wiki, Wiki...- powiedziałem cicho jej imię, ale to nic nie pomogło, więc dotknąłem lekko jej ramienia. Dopiero teraz podniosła głowę, a ja zauważyłem, że miała słuchawki w uszach.
-Ross?- spytała zszokowana widząc mnie, jakby co najmniej był duchem. Chyba naprawdę wyglądam strasznie, ale to wszystko tak szybko się dzieje.
-Powiedz mi czy to prawda?- spytałem spokojnie, jak na targające mną emocje, jednocześnie siadając obok niej. Z początku nie wiedziała o co mi chodzi, ale po chwili kiwnęła głową oznajmiając, że tak. Przekląłem cicho pod nosem, a Wiki tylko wybuchła głośniejszym płaczem. Przytuliłem ją, bo widzę że to nie jest łatwa sytuacja dla nikogo. Nie rozumiem jednej rzeczy, dlaczego ja nic o tym nie pamiętam. -Ale jak to możliwe? Znaczy czemu ja dowiaduję się dopiero od niej?- spytałem dziewczynę, która starła łzy i popatrzyła na mnie zaciekawiona.
-Naprawdę nic nie pamiętasz?- spytała, a ja kiwnąłem głową na tak. Zaczęła mi opowiadać co się wtedy wydarzyło, ale sama ledwo co pamiętała. Nie wierzę, że to wszystko przez alkohol, mimo że mam słabą głowę to nie wierzę, że w tak ważnej sprawie mogłem o wszystkim zapomnieć. Nie wierzę, że skrzywdziłem osobę na której mi tak bardzo zależy. Pożegnałem się z Wiki, z jej mamą i udałem się w poszukiwaniu Laury. Wiem, że moje szanse na przebaczenie są marne, ale muszę spróbować.
*Narrator*
Mijały cenne sekundy, minuty, godziny, a Laury jak nie było tak nie ma. Ślad po niej zaginął odkąd wybiegła z domu. Vanessa dzwoniła do jej przyjaciół, szczególnie do Seleny, ale ta nie miała pojęcia gdzie może być brunetka. Ross też wrócił po kilku godzinach przeszukiwania okolicy, zaraz za nim pojawiła się Delly z Rocky'm i Ellem. Riker ze swoją dziewczyną zostali w domu, gdyby tylko młodsza Marano postanowiła wrócić. Każdy siedział jak na szpilkach bojąc się o los dziewczyny, która mogła zrobić sobie krzywdę. Ross był na siebie wściekły, bo wiedział, że to wszystko jego wina. Reszta też była na niego wściekła, ale w tej sytuacji było ważniejsze, żeby Lau znalazła się cała i zdrowa.
-Dzwonię na policję!- krzyknęła Nessa, która bardzo bała się o młodszą siostrę. Miała wyrzuty sumienia, bo przez ten cały czas jej stosunki z siostrą się pogorszyły. Nie wybaczyłaby sobie, gdyby teraz coś jej się stało.
-Dobry pomysł.- powiedziała Delly, przytulająca się do Ratliffa. Także bała się o Lau, ale kto by się nie bał. Była zła na Rossa i nie mogła pojąć jak jej młodszy braciszek mógł coś takiego zrobić. Myślała, że się naprawdę zmienił, ale teraz miała coraz większe wątpliwości. Po chwili w domu rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi, więc każdy jak oparzony ruszył, aby otworzyć. Liczyli po cichu, że to Laura, ale ich zapał opadł, gdy za drzwiami stała Selena.
-Dalej nic?- spytała jednocześnie zdejmując kurtkę, bo o ile dni były ciepłe, to teraz robiło się naprawdę zimno.
-Niestety.- powiedziała zapłakana Nessa, a Riker starał się ją uspokoić.
***
Tymczasem Laura dalej siedziała w swojej kryjówce, czyli na plaży pomiędzy skałami. Znajdywało się tam coś w rodzaju jaskini, więc miała się gdzie schować. Patrzyła jednak na morze, na spokojne fale. Była lekko ubrana, ale przez te wszystkie wydarzenia nie odczuwała zimna, głodu, zmęczenia. Siedziała i patrzyła, już nawet nie płakała. bo przez ostatnie dni napłakała się zbyt wiele. I to jeszcze przez niego. Teraz tylko patrzyła w przestrzeń. Nie chciała zaprzątać sobie mózgu myślami, które głównie sprowadzały się do niego. Wiedziała, że jednocześnie rani niewinną resztę, ale musiała od tego wszystkiego odpocząć. Niestety przez te wszystkie ostatnie wydarzenia była słaba, odwodniona i po chwili straciła przytomność. Czy ktoś odnajdzie Laurę, zanim będzie za późno?
~*~
Biedna Lau....Nie wierzę że to zrobił i jak do tego doszło?
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :3
OdpowiedzUsuńNie uśmiercaj jej
OdpowiedzUsuńbiedna laura. czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :*
OdpowiedzUsuńBiedna Lau...
Czekam na next :D
CUDO!!!!
OdpowiedzUsuńBiedna Lau :( Nie mogę uwierzyć, że Ross zrobił coś takiego!!
Czekam niecierpliwie na nexta :)
Olivia<3