czwartek, 13 listopada 2014

Rozdział 35

*Laura*

Obecnie nocuję u Seleny. Po ostatnim wydarzeniu, nie mam ochoty na niego patrzeć. Zniszczył już wszystko co było. Nie powiedziałam reszcie co się stało, bo to sprawa między nami, ale gdy Nessa mnie odwiedziła, sama zobaczyła. Ślad się jeszcze utrzymał, a nawet makijaż nie pomógł. Był tu też jeszcze Ross kilka razy, z kwiatami czy czekoladkami, ale ja go nawet nie wpuściłam do środka. Nie wiem na co on liczy. Jednak w tym momencie najbardziej mam żal do samej siebie, bo chyba coś czuję do tego idioty. Po tym wszystkim co się stało. Niestety jutro już muszę wracać do siebie, bo o ile Selena pozwoliła by mi u niej pomieszkiwać do powrotu rodziców, ja nie mogę jej aż tak wykorzystywać.
***

Zbieram ostatnie swoje rzeczy i jestem prawie gotowa, żeby wrócić do piekła. Oczywiście najchętniej nigdy nie postawiłabym tam mojej nogi, ale nie mam wyjścia.
-Lau, naprawdę możesz tu jeszcze zostać. Ja cię nie wyganiam, moja mama cię też przecież polubiła.
-Wiem, Sel. Ale muszę wrócić.- powiedziałam i uścisnęłam ją mocno. -Zobaczymy się jutro w szkole.- powiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko.
-Ok, ale jak znowu ci coś zrobi, to mu nogi z dupy powyrywam.-powiedziała Selena, a ja się głośno zaśmiałam. Nawet w takiej sytuacji potrafi sprawić, że się uśmiecham.
-Wiesz, że cię kocham.- powiedziałam.
-Wiem, wiem. Kto by nie kochał.- uśmiechnęła się cwaniacko, za co oberwała lekko ode mnie w ramię, a po chwili dalej się głośno śmiałyśmy. Jeszcze raz się do niej mocno przytuliłam, a po chwili usłyszałam klakson samochodu Nessy. Pożegnałam się jeszcze z mamą przyjaciółki i opuściłam ich dom. Wrzuciłam plecak z ciuchami na tylne siedzenie i szybko zajęłam miejsce pasażera. Wracałyśmy słuchając jedynie muzyki lecącej z radia, ale nikomu nie przeszkadzała ta cisza. Gorsze piekło czekało na mnie w domu.
***

-Otwierajcie te drzwi!- krzyczałam z całych sił. Właśnie byłam w pokoju z Rossem. Sama, bo gdy tylko wróciłam i chciałam udać się do siebie, reszta miała inne plany. Waliłam i kopałam te drzwi, bo prawda jest taka, że bałam się go. Nagle na moim ramieniu poczułam dłoń, więc szybko odskoczyłam od drzwi. Mój oddech był płytki i przyśpieszony. Zbliżał się do mnie, a ja robiłam kroki w tył. Niestety musiałam napotkać ścianę. Zsunęłam się na podłogę, i schowałam twarz w dłonie. Zaczęłam płakać i trząść się. Czułam , że usiadł obok mnie, ale nie byłam w stanie popatrzeć w jego stronę. Po chwili usłyszałam głośne westchnięcie.
-Proszę, porozmawiajmy.- powiedział, a ja dalej milczałam, jednocześnie połykając gorzkie łzy. Nie wiem o czym mamy rozmawiać, nie chce z nim rozmawiać. On stał się nie obliczalny, a ja zaczynam się coraz bardziej go bać. Najpierw pobił Jake, teraz uderzył mnie. Ja już sama nie wiem czy mogłabym być z kimś takim. -Lau?- zapytał, jednocześnie łapiąc mnie za kolano. Wzdrygnęłam się i gwałtownie odsunęłam.
-Nie dotykaj mnie.- syknęłam w jego stronę.
-Proszę.
-Dobra, porozmawiajmy. Słucham.- powiedziałam głośno, jednocześnie nabierając pewności siebie. Mój strach troszeczkę zmalał, widząc jaki jest smutny.
-Co słucham?
-No słucham. W końcu może się przyznasz.
-Do czego?- spytał robiąc jednocześnie ze mnie idiotkę. Rozumiem jedno, nie chciał wyjść przy rodzinie na dupka, ale teraz gdy jesteśmy sami, nawet teraz będzie mi kłamał w żywe oczy.
-Czyli to co zrobiłeś, to dla ciebie nic? -gdy go spytałam, ten wstał i podszedł do mnie. Chwycił mnie za dłoń, a ja nie mogłam się wyrwać. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy.
-Co ja takiego zrobiłem?!- spytał krzycząc, a ja widząc, że nic nie wskóram krzyknęłam mu prosto w twarz.
-Zdradziłeś mnie! Zdradziłeś mnie z Wiktorią!- krzyknęłam jednocześnie wściekła, przestraszona, zapłakana. W tym samym momencie drzwi się otworzyły, a za nimi stała reszta. Zszokowana, tak jak sam główny winowajca. Poluźnił uścisk, a ja korzystając z nieuwagi innych wybiegłam z pokoju, wybiegłam z domu i biegłam na miejsce, które znalazłam podczas tego feralnego dnia. Potrzebowałam samotności w tym momencie, a tylko tam mogłam ją znaleźć.

*Ross*

Po tym co się dowiedziałem, stałem w miejscu i się nie ruszałem. Nie docierały do mnie słowa, które przed chwilą usłyszałem. "Zdradziłeś mnie! Zdradziłeś mnie z Wiktorią!". Przecież to nie jest prawda, to nie może być prawda. Ta sytuacja nigdy nie miała miejsca, nic nie pamiętam. Nie mógłbym zrobić tego mojej Laurze, nie mógłbym. Nagle poczułem uderzenie w głowę. Odwróciłem się i zobaczyłem wściekłą Vanessę, trzymaną przez Rikera i czerwoną ze złości Delly, przetrzymywaną przez Rocky'ego i Ella.
-Jak mogłeś! Jak mogłeś jej to zrobić?!- krzyczały Vanessa i Delly. Reszta też wyglądała jakby chciała mnie zabić, rozumiem to, ale ja nic nie zrobiłem. Chyba. Jedyne co w tym momencie wydawało mi się słuszne  to udanie się do drugiej oskarżonej.
~*~

5 komentarzy:

Jeśli przeczytałeś, zostaw kilka słów po sobie. To wielka przyjemność, a przede wszystkim ogromna motywacja do pisania dalszych rozdziałów :)