czwartek, 13 listopada 2014

Rozdział 34

*Laura*

Mijały dni, a w naszym domu powili wymierało życie jakkolwiek tragicznie to brzmi. Atmosfera była pogrzebowa, a wszystko to moja wina i Rossa. Wiem, że każdy chciał by żebyśmy się pogodzili i było tak jak dawniej i ja też może bym tak chciała, ale nie mogę tak po prostu o tym wszystkim zapomnieć. Wszystkie okoliczności są przeciwko mnie. Siedzę głównie w domu, zamknięta w czterech ścianach pokoju, bo boję się go spotkać. Boję się z nim zostać sam na sam, tak jak to miało miejsce ostatnio. Nie chcę okazywać słabości, ale to już mnie przerasta. Wychodzę jedynie do szkoły, gdzie widuję się z Seleną. Ale dzisiaj będzie inaczej. Wychodzę, w końcu wychodzę się rozerwać. Może to dziwne, ale już nie mogę. Chcę choć zapomnieć na chwilkę i spędzić miło czas z przyjaciółmi. Dlatego właśnie wybieram się z Seleną, Raini i Calumem ma maraton komedii. Impreza to nie dla mnie, przynajmniej nie teraz. Właśnie pod mój dom podjechał Calum, więc ruszam i mam nadzieję, że przynajmniej dzisiaj opuszczą mnie problemy dnia codziennego.

...kilka godzin później...

*Ross*

Był piątek i każdy gdzieś poszedł. Zostałem sam i mimo, że ostatnio odpycham wszystkich dzisiaj pragnąłem jakiegoś towarzystwa. Było już ciemno, bo godzina wskazywała coś po 21. Wyszedłem z domu i ruszyłem przed siebie. Nie wiedziałem, gdzie mógłbym pójść. Z Jakiem już nie rozmawiam, w zasadzie z nikim już nie rozmawiam. Gdyby nie to, że Delly i reszta to moje rodzeństwo na pewno też by mnie opuścili. Znalazłem się przy plaży, gdzie zauważyłem jakąś imprezę, ale głównie zainteresował mnie bar. Po chwili znalazłem się na miejscu i zamówiłem drinka, potem następnego i następnego aż w końcu straciłem rachubę tym bardziej, że alkohol zaczął działać, a ja w końcu poczułem się szczęśliwy.

*Laura*

Było koło 23 i właśnie wracałam z Calumem do domu, który odwiózł już resztę. Było naprawdę świetnie, już dawno się tak nie śmiałam.
-A pamiętasz jak główny bohater biegał za kurą?
-O tak, to było najlepsze. Jeszcze na końcu wpadł w koryto.- śmiałam się teraz głośno z rudym przyjacielem, przypominając sobie fragmenty filmu. Tego mi naprawdę było trzeba. Po chwili znaleźliśmy się pod domem.
-To pa i dzięki za fantastyczny wieczór.- przytuliłam się do niego, a on odwzajemnił uścisk.
-No pa, pa. Niedługo widzimy się na planie.- uśmiechnął się szeroko, a ja wysiadłam z samochodu i machałam mu na pożegnanie. Gdy tylko znikł mi z pola widzenia udałam się do drzwi, a później po schodach do mojego pokoju.
Zaczęłam szukać mojej piżamy, bo już naprawdę byłam zmęczona, ale niestety do mojego pokoju musiał wtargnąć Ross. Pijany Ross.
-Wyjdź stąd!- krzyczałam, bo inaczej do niego nie docierało. Po za tym zaczęłam się go bać, w końcu reszta się gdzieś świetnie bawi, a ja jestem sama z nieobliczalnym blondynem.
-O nie, n..ie..mo..moj..moja...kochaniutka.- ledwo chodząc złapał mnie i przyszpilił do ściany. Poczułam cały odór alkoholu z jego ust i zrobiło mi się nie dobrze. Teraz dopiero byłam przerażona, tym bardziej, że nie mogłam się wyrwać z jego uścisku. On się tylko głupio śmiał, ale po chwili przestał i próbował mnie pocałować.
-Puszczaj mówię!- krzyczałam na niego i szarpałam się na wszystkie strony. Przeklinam się za to, że jestem taka słaba. Nic nie wskórałam, a on nagle zrobił się wściekły. Przełknęłam tylko głośno ślinę, czekając na dalszy rozwój wydarzeń.
-Ty głupia s*ku. Nie chcesz mnie pocałować, nie chcesz mnie pocałować!? A pod domem to się mig..migdalisz z jakimiś kolesiami!- Nie wiem o co mu chodziło, ale jego ton sprawił, że nie byłam się w stanie poruszyć. Pijany Ross to najgorsze co mogło mnie spotkać. Byłam przerażona na śmierć, a gdy znowu przekręciłam głowę, aby uniknąć obleśnego pocałunku, uderzył mnie. Nagromadzone łzy wypłynęły, a on chyba wiedział co zrobił bo mnie puścił i z wściekłego, nagle zrobił się potulny.
-Przepr...przepra..przepr.aszam..ja nie chciałem..naprawdę..-mówił, jakby zaraz się miał rozpłakać, ale na mnie nie robiło to wrażenia.
-Wyjdź.- powiedziałam cicho, ale stanowczo wskazując jednocześnie na drzwi.
-Lau...
-Wyjdź mówię!- krzyknęłam, jednocześnie wybuchając płaczem. Wyszedł, a ja szybko zamknęłam za nim drzwi i osunęłam się powoli na ziemię. Nienawidzę go. Nienawidzę. Chwyciłam telefon i zadzwoniłam do Seleny. Po kilku sygnałach odebrała. Usłyszałam mój płacz, bo spytała:
-Lau..Lau. Co sie stało?
-Uderzył mnie....
~*~

5 komentarzy:

Jeśli przeczytałeś, zostaw kilka słów po sobie. To wielka przyjemność, a przede wszystkim ogromna motywacja do pisania dalszych rozdziałów :)