*Laura*
Zaczął się kolejny dzień. Niestety, trzeba było wstać wcześniej, bo praca. Spojrzałam na zegarek. Była koło 7, więc mam prawie 2 godziny. Poszłam wziąć krótki prysznic, umalowałam się i ubrałam. Następnie szybko pobiegłam w stronę szafy. Dzisiaj ubrałam się w to:
Ja i spódniczka w kwiaty? Chyba humor mi dopisuje. Gotowa zbiegłam na śniadanie, a dochodziła 8. Z domu do studia schodzi mi 20 minut, więc mam jeszcze trochę czasu. Zrobiłam sobie płatki z mlekiem i czekałam na Lyncha. Dlaczego akurat on musiał dostać tą rolę? A nie Jake? O właśnie ciekawe co z Jakiem, całkiem o nim zapomniałam przez ....grrr..... debila Lyncha i idiotę Dominika. Ja to naprawdę mam takie szczęście. Popatrzyłam na zegarek, było 20 po 8, a debila dalej nie było. No super, jeszcze muszę go obudzić. Ten dzień zaczyna się wprost świetnie. Udałam się na górę i gdy weszłam do jego pokoju przeżyłam szok. Takiego syfu w życiu nie widziałam, sterta brudnych ubrań, resztki jedzenia i...a co to.....fuuu..karaluchy. Ohyda. Dobra budzę go i szybko wychodzę, bo się zaraz porzygam.
-Lynch!!!! Wstawaj, zaraz wychodzimy do studia.-krzyknęłam, a on nic.-Lynch! Ty debilu, idioto, dziadzie j**any wstawaj, bo zaraz ci nogi z dupy powyrywam!!!! Mamy 10 minut, a Ty co? Śpisz sobie.- zdarłam z niego kołdrę i przez moment się przeraziłam. Na szczęście miał bokserki. Uf....jego nagiego widoku bym nie zniosła.
-O, Laura, a co Ty tu robisz? I czemu zdarłaś ze mnie kołdrę? Niegrzeczna, lubię takie.- powiedział to takim tonem i jeszcze mi puścił oczko.
-Jak cię zaraz trzepnę..... wstawaj masz kilka minut i wychodzimy. Pośpiesz się!- już byłam nieźle wkurzona.
-Dobra, dobra, tylko się ubiorę, więc mogłabyś mnie zostawić samego, a w zasadzie możesz zostać jak chcesz?- i znowu użył tego swojego, jak on myśli uwodzicielskiego tonu, a dla mnie jest on po prostu żałosny.
-Czekam na dole.- wyszłam, bo już zaczęłam się dusić w tym syfie.
Zaraz zszedł i udaliśmy się do studia.
*Ross*
Praca na planie jest świetna. Raini i Calum są świetni, a dodatkowo mogę powkurzać Laurę. Jak ja to lubię. Była przerwa i trzeba było się przebrać w kolejny strój. Gotowy, stwierdziłem, że zajrzę do garderoby Lau. Może się jeszcze przebiera ;). Gdy wszedłem, była już prawie ubrana. Co za pech.
-Lynch! Wynocha!- krzyknęła, gdy mnie zobaczyła.- Albo czekaj, zasuń mi sukienkę, bo sama nie dam rady.
Podszedłem do niej i zamiast zacząć zasuwać, ja odsuwałem. No co? To tak z przyzwyczajenia.
-Lynch! Czy Ty mnie właśnie rozbierasz? Zasuwaj tą sukienkę i wypad!- powiedziała, a ja szybko zasunąłem sukienkę. Po prostu zwykle nie ubieram dziewczyn, wręcz przeciwnie. Była gotowa.
-No, idź już, na co czekasz?- powiedziała i poszła poprawić włosy.
-Chyba należy mi się jakaś nagroda? Be zemnie byś sobie nie poradziła.- wskazałem jej palcem na policzek, aby mnie pocałowała.
-Jaka nagroda? Za to, że zacząłeś mnie rozbierać?! Powaliło, wypad!!!!
Siedziałbym tam dłużej, ale reżyser zawołał nas na plan.
*Vanessa*
...w tym samym czasie...
Siedziałam sobie dzisiaj w domku. W końcu dostałam wolne, na cały tydzień. Nareszcie, potrzebowałam przerwy. Jednak nie chce cały czas siedzieć w domu, więc wpadłam na fajny pomysł. Poszłam do Rydel, która była w kuchni.
-Hej Rydel, mam pewien pomysł, i chciałam Cię zapytać co o nim myślisz.
-Ok, słucham.
-Zatem, mam teraz wolny tydzień i chciałabym pojechać gdzieś na wakacje, odpocząć. I właśnie pomyślałam, że mogłybyśmy pojechać nad jezioro pod namioty. Co Ty na to?
-Świetny pomysł, tylko, że Laura z Rossem nie mogą jechać.
-Ooo, zapomniałam o nich. A tak bardzo chciałam jechać.-powiedziałam smutna.
-W sumie, mogliby zostać sami. Może Laura trochę odpuści Rossowi, po za tym może do nich przyjść Wiki czy Paul.
-Super! Tylko ciekawe czy się zgodzą.
-Ross na pewno, ale Laura.... oj nie wiem. Musisz z nią pogadać.
-No dlaczego ja? Jak się dowie, to mnie zabije.
-Ktoś się musi poświęcić. - i się zaśmiała.
-Zgoda, to jak wrócą to im powiem. Laura będzie musiała tu wytrzymać, ja też potrzebuje wolnego.
-Ja też! To powiem reszcie i moglibyśmy się pomału zbierać.
Wszystko ustalone, więc poszliśmy się pakować. A ja czekałam na Laurę, ciekawe jak to przyjmie. No nic, da sobie radę. Nagle usłyszałam krzyki, a potem dzwonek. Widać wrócili.
Oj nie mogę się doczekać Raury samej w domu
OdpowiedzUsuń