*Ross*
.... się obudziłem, w dodatku cały mokry. Tak, to był sen i niestety przerwany w takim momencie. Dopiero teraz zauważyłem, że przede mną stoi Laura z wiadrem, już wiem dlaczego jestem mokry i Wiktoria.
-Co się stało? Dlaczego mnie oblałaś, w dodatku lodowatą wodą?-zapytałem.
-Stary, wypowiadałeś jej imię przez sen jak jakiś wariat.-powiedziała Wiki.
-I jeszcze zacząłeś mnie tak ściskać, że myślałam, że zaraz zemdleje. Zaczynam się Ciebie bać, to Ty lepiej powiedz co to było?- spytała Laura.
-A nic, śniłaś mi się.- uśmiechnąłem się do nich.
-Co??? Yyyy.... to musiał być koszmar...- powiedziała.
-Wręcz przeciwnie, prawie się pocałowaliśmy. Ale skoro nam przerwałaś to możemy to dokończyć teraz.-puściłem jej oczko.
-O Boże, jaki ty jesteś obleśny.... .-powiedziała.- Wiki jak ja tu przeżyje, z tym czymś. W dodatku mu się śniłam....yyyyyy....a fu, aż mi nie dobrze.-wzdrygnęła się. O co jej chodzi, przecież jestem świetny. Nigdy nie zrozumiem kobiet.
Wczorajszy dzień to była męka. Dosłownie. Wstałam, było koło 9 i poszłam szybko do łazienki wziąć prysznic. Ciepła woda spływała wolno po moim ciele, a ja czułam jak emocje dnia wczorajszego mnie opuszczają. Owinęłam się ręcznikiem, włosy zostawiłam mokre i rozpuszczone i poszłam do pokoju poszukać czegoś do ubrania. Ja wychodzę, a na moim łóżku leży Lynch i głupkowato się do mnie uśmiecha. Zdałam sobie sprawę, że przecież stoję w samym ręczniku. Byłam taka wnerwiona.
-A ty co k**wa robisz w moim pokoju!!!!! Ktoś Cię tu zapraszał?! Wynoś się, bo zaraz coś Ci zrobię.
-Śmiało.-powiedział tylko i puścił do mnie oczko. Wtedy miarka się przebrała. Tak mnie wkurzył, że myślałam, że mu nogi z dupy powyrywam. Ruszyłam w jego kierunku z wzrokiem mordercy. Gdy to zobaczył, chyba trochę się przestraszył, bo mało nie spadł z łóżka. I dobrze, niech wie, że ze mną się nie zadziera. Nagle znalazł się w rogu, skąd nie ma już ucieczki. Już miałam go złapać, za tę szyję i wtedy ręcznik zaczął mi spadać. W ostatniej chwili go złapałam.
-No weeeeź, tyle czekałam na ten moment, a Ty musiałaś go złapać.-powiedział zdołowany.
Co on właśnie powiedział? Czekał, aż stanę przed nim naga. We mnie już się gotowało.
-Chyba sobie kpisz? Jak ja Ci zaraz....- i walnęłam go z liścia. Nie wytrzymałam.
-Za co?-powiedział takim tonem, jakby się miał rozpłakać.
-Jeszce się pytasz za co? Wynocha z mojego pokoju, bo zaraz poprawię!!! Zjeżdżaj i nie pokazuj mi się na oczy!-krzyknęłam, a on szybko poszedł ciągle trzymając się za czerwony policzek. Może zbyt mocno go walnęłam? Nie o to to nie, należało mu się. Świnia! Szybko się ubrałam w to:
*Laura*
Wczorajszy dzień to była męka. Dosłownie. Wstałam, było koło 9 i poszłam szybko do łazienki wziąć prysznic. Ciepła woda spływała wolno po moim ciele, a ja czułam jak emocje dnia wczorajszego mnie opuszczają. Owinęłam się ręcznikiem, włosy zostawiłam mokre i rozpuszczone i poszłam do pokoju poszukać czegoś do ubrania. Ja wychodzę, a na moim łóżku leży Lynch i głupkowato się do mnie uśmiecha. Zdałam sobie sprawę, że przecież stoję w samym ręczniku. Byłam taka wnerwiona.-A ty co k**wa robisz w moim pokoju!!!!! Ktoś Cię tu zapraszał?! Wynoś się, bo zaraz coś Ci zrobię.
-Śmiało.-powiedział tylko i puścił do mnie oczko. Wtedy miarka się przebrała. Tak mnie wkurzył, że myślałam, że mu nogi z dupy powyrywam. Ruszyłam w jego kierunku z wzrokiem mordercy. Gdy to zobaczył, chyba trochę się przestraszył, bo mało nie spadł z łóżka. I dobrze, niech wie, że ze mną się nie zadziera. Nagle znalazł się w rogu, skąd nie ma już ucieczki. Już miałam go złapać, za tę szyję i wtedy ręcznik zaczął mi spadać. W ostatniej chwili go złapałam.
-No weeeeź, tyle czekałam na ten moment, a Ty musiałaś go złapać.-powiedział zdołowany.
Co on właśnie powiedział? Czekał, aż stanę przed nim naga. We mnie już się gotowało.
-Chyba sobie kpisz? Jak ja Ci zaraz....- i walnęłam go z liścia. Nie wytrzymałam.
-Za co?-powiedział takim tonem, jakby się miał rozpłakać.
-Jeszce się pytasz za co? Wynocha z mojego pokoju, bo zaraz poprawię!!! Zjeżdżaj i nie pokazuj mi się na oczy!-krzyknęłam, a on szybko poszedł ciągle trzymając się za czerwony policzek. Może zbyt mocno go walnęłam? Nie o to to nie, należało mu się. Świnia! Szybko się ubrałam w to:
i zeszłam na śniadanie. Tam zobaczyłam Lyncha i dalej miałam ochotę mu przywalić.
*Rydel*
-O hej Laura, a Tobie Ross co się stało?-spytałam, gdy zobaczyłam jego czerwony policzek.
-Twój braciszek wszedł mi do pokoju, gdy byłam prawie naga.- powiedziała Laura.
-Co? Ross jak mogłeś.
-Brawo brat.-powiedział Riker i przybił piątkę z Rossem.
-Tak, jeszcze go zachęcaj. Sorry Laura za nich, ale ja nie mam nad nimi władzy.-powiedziałam.
-Wiem, przecież to nie twoja wina. A tak w ogóle to gdzie jest Vanessa.- spytała.
-Pojechała na plan (Vanessa jest aktorką), a i kazała Ci przypomnieć, że o 11 jest przesłuchanie do tego nowego serialu Disneya.
-O dzięki, zapomniałabym. Dobra, to ja szybko jem i pędzę, bo miałam iść tam razem z Wiki.-powiedziała Laura.- A która godzina jest w ogóle?
-9:30- odpowiedziałam jej.
-To ja już muszę iść pa.- i szybko uciekła.
-Rydel, jakie przesłuchanie?-spytał Ross.
-Będą produkować jakiś serial o chyba przebojowym piosenkarzu i nieśmiałej kompozytorce. I szukają nastolatków w waszym wieku. Z tego co pamiętam, to chyba ma się nazywać Austin&Ally, jakoś tak. A co chciałbyś spróbować jako aktor?
-Czemu nie, skoro Laura poszła.-odpowiedział.-A gdzie się odbywa?
-W głównej siedzibie Disneya w LA. A w ogóle dałbyś spokój Lau, to nie dziewczyna dla Ciebie.
-Tak, tak siostrzyczko. Ja idę, pa.-powiedział i szybko się zmył.
*Ross*
(R): Hej Paul, słyszałeś o castingu do serialu Disneya?
(P): Tak, właśnie się tam wybieram. A co?
(R): O to świetnie. Idę z Tobą. Laura, też ma tam być, więc trochę ją podenerwuję.
(P): Spoko, to spotkajmy się za pół godziny pod moim domem i idziemy. Zgoda?
(R): Dobra, to do zobaczenia.
Rozłączyłem się. Była 9:40, więc miałem jeszcze trochę czasu. Oj jakby nie zdążyła złapać tego ręczniczka, to tak miło by mi się zaczął dzień. Mam nadzieję, że jeszcze nadarzy się okazja.
*Laura*
Właśnie z Wiki dotarłyśmy pod studio Disneya. Była 11:40, więc udało się nam dotrzeć na czas.
-Denerwujesz się?-spytała mnie nagle Wiki.
-Trochę, nie wiem jaka będzie konkurencja. A fajnie byłoby dostać rolę.
-No tak, jakby Ci się udało to potem kariera aktorki przed Tobą, jak u Nessy. -zaśmiała się.
-Fajnie by było, a po za tym własna kaska. Dobra chodźmy już, bo jeszcze się spóźnimy.
Weszłyśmy do środka, a tam tłumy. Ciężko będzie, ale może dam radę, Zobaczymy. Jak by tego było mało, wpadłam na kogoś i się przewróciłam. Tym kimś okazał się....
Cudowny rozdział
OdpowiedzUsuń