piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 9

*Laura*

....bo w drzwiach zobaczyłam Dominika.
-Co Ty tu robisz? I skąd wiesz gdzie mieszkam?-spytałam.
-Nieważne, możemy porozmawiać?- spytał.
-My już nie mamy o czym rozmawiać.-odpowiedziałam, chciałam zamknąć już, ale on był niestety szybszy. Wyciągnął mnie na dwór i zaczął:
-Laura, wiem jak to wygląda, ale ja naprawdę się za Tobą stęskniłem.
-Myślisz, że jestem taka głupia? Wracasz po tym wszystkim i na co liczysz, że, rzucę Ci się na szyje i będziemy żyli długo i szczęśliwie? Daj mi spokój i idź, bo zaraz po kogoś pójdę.- już chciałam iść. Niestety, złapał mnie za nadgarstek. To był ułamek sekundy i nasze twarze dzieliły centymetry. Patrzył mi się w oczy, a ja jak sparaliżowana, nie mogłam się ruszyć. Nagle pocałował mnie, a ja? Ja....nie wiem co się działo, ale chyba zaczęłam odwzajemniać jego pocałunek. Jakbym zapomniała o tym wszystkim, o tym co mi zrobił. Czy ja go ciągle kocham? tak?....może....nie, nie! Nie kochasz go! Wtedy go odepchnęłam. Zamknęłam za sobą drzwi i powoli się zsunęłam na ziemie. Byłam wściekła, jak on mógł? Co gorsza, jak ja mogłam? Poszłam do kuchni, a na stole stały butelki wina. Szybko otworzyłam jedną i naraz wypiłam połowę. Tak, teraz tylko alkohol mi pomoże. Chciałam w tym momencie, zapomnieć o nim, o tym co się teraz stało. Jakby wino miało pochłonąć wszystkie moje problemy. Już lekko wstawiona, usłyszałam, że mnie szukają. No tak impreza, butelka, Lynch. No nic, szybko poszłam do salonu, choć chwiejnym krokiem. Usiadłam i zapytałam:
-Czyja kolej?
-Moja!-krzyknął Ross, czekaj czy ja właśnie Lyncha nazwałam R.o....., nie, niemożliwe. On natomiast kręcił i wypadło na mnie.
-O tak, szykuj się na nieziemski pocałunek.-powiedział do mnie i uśmiechnął się jak to on.
-Zaraz zwymiotuję,...-powiedziałam po cichu.-Dobra Lynch, szybko i bezboleśnie, miejmy już to z głowy.
On zaczął się do mnie przysuwać, a ja:
-Czekaj chwile.- zatrzymałam go ręką.
-Co znowu?-chyba zaczął się wkurzać, a i dobrze.
-Dajcie jeszcze wina, jestem jeszcze zbyt trzeźwa, żeby to zrobić.- i znowu wypiłam prawie pół butelki.
-Boże, siostra! Nie pij tyle.-powiedziała Nessa.
-Ok, jestem gotowa.-odpowiedziałam już naprawdę nieźle wstwiona. Ścisnęłam oczy jak najmocniej się da, nie chciałam tego oglądać. Podniosłam głowę i zrobiłam coś na wzór dzióbka. Nagle poczułam, że ktoś wpija mi się w usta. A no tak Lynch. Ale hola, hola gdzie ten język? Choć w sumie. Pocałunek był nawet niezły jak na niego. Podobało mi się, ale przecież się nie przyznam. Nie wiem ile to trwało, ale go w końcu odepchnęłam.
-Tyle tego dobrego, panie Lynch.
-Ale słodko wyglądaliście..-powiedziała Wiki.
-Co? Chyba żartujesz?- odpowiedziałam.
-No nie mów, że Ci się nie podobało?-spytał Lynch i puścił mi oczko. Aż się wzdrygnęłam. 
-Wyobraź sobie, że miewałam lepsze pocałunki. A teraz chodźmy do basenu. Muszę poooopppływać.
Tak alkohol zaczął działać. Nagle wszyscy wstali i razem skoczyliśmy do basenu. Co z tego, że w ubraniach, liczy się zabawa :D.

*Rydel*

....następnego dnia....
Gdy wstałam, myślałam, że zaraz głowa mi pęknie. Oj przesadziłam z alkoholem, ale jak widać nie tylko ja. I w tym momencie popatrzyłam, że pod stołem śpi Laura i wtulony w nią Ross. Jak tylko się obudzą to będzie zabawnie. Reszta natomiast spała gdzie popadnie, Vanessa na stole, serio? Riker na schodach, oj to musiało być nie wygodne. A Ell na Rockym. Jakby ktoś to zobaczył. Udałam się do kuchni, starając się nikogo nie obudzić, ale to było trudne, bo wszędzie panował chlew. I kto to wszystko posprząta? No nic, poszłam zrobić sobie kawę, a zaraz za mną przyszłą Nessa:
-Jak się spało?-zapytałam.
-Nawet dobrze, mimo, że na stole.-powiedziała zaspana, ale uśmiechnięta.-A widziałaś Laurę z Rossem.
-No, tak słodko wyglądają.- I zaśmiałyśmy się obie. Nagle usłyszałyśmy krzyk.
-Laura wstała.-powiedziałyśmy razem i znowu się zaśmiałyśmy.

*Laura* 

...kilka minut wcześniej....
Obudziłam się z strasznym bólem głowy, po co ja tyle piłam? Nagle, zauważyłam, że śpię pod stołem i czyjąś rękę, która mnie obejmowała. Odwróciłam się i kogo ujrzałam? Aż kogo innego jak nie tego palanta Lyncha. Tak się wkurzyłam:
-AAAA! K**wa, co Ty robisz!!? Zboczeniec jeden, zabieraj te rękę, bo zaraz ci tak przyłożę, że własna matka Cie nie pozna!!!.-krzyknęłam do niego, a cała reszta się obudziła, po za Lynchem.
-Jeszcze 5 minut, mamo...-powiedział przez sen i się mocniej wtulił.
-Czy ty k**de nazwałeś mnie przed chwilą mamą?! -zapytałam takim tonem, że od razu się obudził i chyba się trochę przestraszył.
-Pytam się czy nazwałeś mnie mamą?!- zapytałam ponownie, a cała reszta się odsunęła.
-Yyyy....niieeee- powiedział przestraszony, a ja zaczęłam go okładać pięściami. Po wszystkim wstałam i powiedziałam:
-Jeszcze raz będziesz przy mnie spał, albo nazwiesz mnie mamą to gorzko pożałujesz. A wy też miejcie się na baczności.- zwróciłam się do reszty, która patrzyła na mnie z przerażeniem w oczach. Nie powiem, fajnie to wyglądało.
-No chyba już pożałowałem.-powiedział skruszony i obolały.
-To!? To było tylko ostrzeżenie, pamiętaj!- wyszłam szybko i pobiegłam do pokoju. Zanim jednak tam doszłam , spojrzałam kątem oka na blondyna. Chyba się mnie bał. Dobrze, niech wie z kim zadziera.
Następnie szybko wzięłam prysznic i ubrałam się w to:
Poszłam na dół zjeść śniadanie, a tam zobaczyłam Lyncha, który zwiał jak mnie zobaczył. Zaśmiałam się. Po śniadaniu razem z Wiki, która dzisiaj u nas spała, poszłyśmy do galerii na zakupy. Nigdy zbyt wiele nowych ubrań ;).

1 komentarz:

Jeśli przeczytałeś, zostaw kilka słów po sobie. To wielka przyjemność, a przede wszystkim ogromna motywacja do pisania dalszych rozdziałów :)