sobota, 19 lipca 2014

Rozdział 3

*Vanessa*

Gdy usłyszałam, że ktoś przyszedł poszłam szybko w kierunku drzwi. Pewnie Laura wróciła. Nie myliłam się.
-Nareszcie wróciłaś! Chodź poznasz naszych współlokatorów. O hej Wiki, nie zauważyłam Cię. Zapraszam.-powiedziałam.
-Hej! Śliczny macie dom.-powiedziała Wiktoria.
-Dziękuje, a teraz chodźcie ze mną do salonu, tam wszyscy czekają.-powiedziałam.
-Dobra, dobra. Już idziemy.- powiedziała zła Laura. Nie rozumiem jak można się nie cieszyć, że zamieszkamy z R5.
-Hej wszystkim, to jest właśnie moja siostra Laura, a to jej przyjaciółka Wiktoria.
-Cześć, miło was poznać.-odpowiedziały wspólnie.
-Hej, jestem Rydel, a to moi bracia: Riker, Rocky i Ross. Na niego to lepiej uważajcie.-zaśmiała się, ale nie wiem o co jej mogło chodzić.- A to nasz kumpel Ell. Też gra z nami w zespole. Po za tym mamy jeszcze młodszego brata Rylanda, który mieszka jeszcze z rodzicami.
-To teraz kiedy wszyscy się znają, siadajcie tu razem, a ja coś przygotuje do jedzenia, zgoda?-zaproponowałam.
-Ok, ale ja Ci pomogę.-powiedziała Rydel i obie udałyśmy się do kuchni.

*Laura*

To teraz wiem, kto tak chamsko zapipczał na mnie klaksonem, gdy szłam do Wiki. Tak, to był Ross. Poznałam go po tym uśmieszku, gdy mi się teraz przyglądał. Ciekawe czy on mnie poznał. Nieważne, chciałam się stamtąd szybko zmyć.
-To my idziemy na górę.- powiedziałam i poszłam do swojego pokoju z moją przyjaciółką.
Już na górze:
-I co, chyba nie jest tak źle?-zapytała Wiktoria.
-A pamiętasz, jak Ci mówiłam o tych durniach co na mnie pipczeli. To oni, ten Ross i Riker.
-Serio? Ty to masz szczęście.- i zaczęła się ze mnie śmiać.
Tak to jest bardzo śmieszne. Naprawdę. Nagle ktoś wszedł do mojego pokoju.
-Puka się! A po za tym nikt Cię tu nie zapraszał.-powiedziałam zła, gdy zobaczyłam Rossa.
On jakby nigdy nic usiadł sobie w fotelu. Ledwo go znam, a już mi działa na nerwy.
-Coś mówiłaś?-zapytał.
-Nie nic, proszę rozgość się.-powiedziałam z wymuszonym uśmiechem.
-Aha, więc pewnie jest wam trochę ciężko?-zapytał, a ja nie wiedziałam o co mu biega.
-Nie, dlaczego?-spytała Wiki.
-No cóż, przebywanie w jednym pomieszczeniu z taką osobą jak ja może trochę krępować. W końcu jestem sławny, ale nie macie się czego bać.-odpowiedział całkowicie normalnie.
Myślałam, że tam padnę, a Wiktoria już zaczęła się śmiać. On dalej kontynuował:
-Nie musicie się mnie wstydzić, jeśli chcecie autograf czy coś. Dla moich fanów wszystko.-rzekł.
Ledwo powstrzymując się od śmiechu, nie to co Wiki, podeszłam do niego spokojnie. Trzymając jedną rękę na sercu, drugą położyłam mu na ramieniu i z całkowitą powagą, co było trudne powiedziałam:
-Wiem, że dla twojej psychiki to będzie szok, ale....... my nie jesteśmy twoimi fankami.
Tak go to zamurowało, że nie kontaktował przez kilkanaście sekund. Machałam ręką przed nim, aż w końcu
-Co? Czekaj, czekaj....-powiedział, a ja zasłoniłam mu usta ręka i rzekłam:
-Nic nie mów, wiem, że to zbyt wielka trauma dla Ciebie.-mówiąc to już nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. Wiktoria już dawno się turlała przy łóżku ze śmiechu.
-Jak to jest w ogóle możliwe?
-Ale to, że nie jesteśmy twoimi fankami? Nie mam bladego pojęcia.-powiedziałam.
-Dziwne, bardzo dziwne. A znacie mojego przyjaciela, mieszka w okolicy.-zapytał.
Nagle Wiktoria spoważniała i zapytała:
-Tylko nie mów, że nazywa się Paul Parker.
-Widzę, że go znasz. Więc w takim razie może wybralibyśmy się we 4 gdzieś. Noc jeszcze młoda.-i znowu ten jego uśmieszek. Gdy to usłyszałam, zaczęłam się krztusić.
-Co? Ledwo się znamy dzień, a Ty już proponujesz nam randkę?-spytałam niedowierzająco.
-Nie nazwałem tego randką, ale skoro tak stawiasz sprawę. To co?
-Nie ma mowy! A teraz lepiej jak sobie pójdziesz.-powiedziałam i pokazałam mu drzwi.
-Ale dlaczego?
-Idź już, pa pa
W końcu wyszedł, a my z Wiki nie wiedząc co to przed chwilą miało być wybuchłyśmy śmiechem.
-Boże, za co mnie tak karzesz? No za co?- spytałam dalej się śmiejąc. 
-Będzie ciekawie.-powiedziała Wiktoria. 
Miała niestety rację. 

*Ross*

Dalej nie rozumiem, jak mogły mi odmówić i co to znaczy, że nie są moimi fankami? To przecież niemożliwe. Tylko spójrzcie na mnie. Nagle wpadłem na Rydel.
-Patrz jak chodzisz!-krzyknęła.
-Oj już daj spokój, jeszcze bardziej popsuj mi humor.
-Co się stało?-zapytała, a ja powiedziałem jej o tym co przed chwilą się stało.
-O ego zabolało.-zaśmiała się.-Wiesz braciszku, w końcu trafiłeś na mądre dziewczyny. Jak Ty to przeżyjesz?-dalej się śmiała.
-Jakby były mądre, to przecież by mnie ubóstwiały, jak każda zresztą. Właśnie sobie przypomniałem, że miałem z kimś zerwać, ale jak ona miała na imię?
-Serio? I ty się dziwisz, że Lau z Wiki cię nie wielbią? Co się z Tobą stało?Jak możesz taki być?
-Jaki? Boski, przystojny i utalentowany?
-Nie było pytania. Ja idę, bo z Tobą się nie dogada.-powiedziała i zostałem sam. 
A co do Laury to jeszcze będzie mnie ubóstwiać. Niech się dziewczyna szykuje, bo mnie się nie odmawia. Piękna z nas będzie para. Tylko muszę zerwać z tą, jak jej tam Kim....Ashley....no nie pamiętam, ale to i tak koniec. O napisała, że chciałaby się spotkać. A jednak Kimberly. W sumie nie mam ochoty się z nią spotykać, może zerwę przez telefon? W sumie czemu nie. Dobra dzwonię.
(K): Halo, to ty Ross?
(R): Tak, to ja. Musimy pogadać.
(K): Słucham o co chodzi?
(R): Chciałem Ci powiedzieć, że nie możemy się dalej spotykać. Wiem, smutno Ci, bo komu by nie było, ale to nie Twoja wina, tylko moja.
(K): Czy Ty zrywasz ze mną przez telefon? Jak możesz. Przecież tworzymy świetną parę.
(R): No właśnie tworzyliśmy, nic mnie nie słuchasz. Może to jednak Twoja wina, że zrywamy. Nieważne, to koniec. Było miło, ale się skończyło.
(K):Świnia!
(R):Co ty powiedziałaś? Halo? 
I się rozłączyła. No jak tak można, nagle się odwróciłem i zobaczyłem Laurę, moją Laurunię, była taka śliczna i Wiki.
-Idziecie gdzieś? Może bym się wybrał z wami.
-Nie wierzę, zerwałeś z dziewczyną przez telefon?- zapytała Laura.
-Oj nie takie rzeczy się robiło. To co gdzie idziemy?-uśmiechnąłem się do nich.
-My idziemy, ale bez Ciebie. Pa.-powiedziała i wyszły z Wiki. 
Dlaczego beze mnie? Co ja takiego zrobiłem?Trudno, nie to nie. Ich strata. Może czas odwiedzić Paula. 

********
-Hej stary, nie wiem czy wiesz, ale będziemy teraz prawie sąsiadami?-powiedziałem do Paula.
-To świetna nowina. Wchodź, zapraszam.-powiedział.-To co tam nowego u Ciebie?
-Normalnie w zasadzie, ale teraz mieszkają z nami 2 współlokatorki. Jedna wpadła mi w oko, ale coś ciężko mi z nią idzie. Laura się nazywa.
-Tobie ciężko idzie? To naprawdę dziwne. Mi też się taka jedna podoba, ale ona jest taka niedostępna.
-Czyżby Wiktoria Justice?
-Tak, a skąd wiesz?-zapytał.
-Bo to przyjaciółka Laury i mówiła zresztą, że cię kojarzy. 
-Czyli obie są takie?
-Niestety, a liczyłem, że będzie tak pięknie. Bo wiesz, jak można nie być moim fanem?
-Nie wiem stary. To co robimy? Może chodźmy na plażę?- zapytał.
-Świetny pomysł. Może znajdziemy tam dziewczyny i zacznie się podryw.-zaśmiałem się, a Paul razem ze mną.
Poszliśmy na plaże, gdzie miała być impreza. Gdy znaleźliśmy się na miejscu nie mogłem uwierzyć w to co ujrzałem, a mianowicie....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli przeczytałeś, zostaw kilka słów po sobie. To wielka przyjemność, a przede wszystkim ogromna motywacja do pisania dalszych rozdziałów :)