niedziela, 20 lipca 2014

Rozdział 4

*Ross*

... a mianowicie, zobaczyłem jak Laura powala jakiegoś kolesia na ziemię. Tego zupełnie się nie spodziewałem, pomału zaczynam się jej bać. Szybko do nich podbiegliśmy.
-Co tu się stało?-spytałem.
-Nic, po prostu koleś zwinął mi telefon, to zasłużył na karę. Dobrze, że zauważyłam.-powiedziała Laura, dalej przyciskając złodzieja do ziemi jakby nigdy nic. Nagle wstała i poszły z Wiki do stolika. Koleś jak tylko zobaczył, że idzie szybko zwiał, aż się za nim kurzyło. Razem z Paulem poszliśmy do dziewczyn.
-Zawsze tak reagujesz?-spytał Paul Laury.
-Ale jak?
-Tak agresywnie?-odpowiedziałem.
-To? To jeszcze nic, nie widzieliście Laury w prawdziwej akcji.-powiedziała Wiktoria i zaczęła się razem z nią śmiać.
-W takim razie wolałbym nie widzieć Cię w akcji.-powiedziałem.
-I bardzo dobrze, lepiej mi nie podpadaj Lynch.- oznajmiła Laura i dalej się śmiała.

*Laura*

Impreza się rozkręcała, a ja nie chciałam siedzieć z Lynchem i Parkerem. Akurat musieli przyjść za nami. 
-Wiki, idziesz potańczyć?-zapytałam się.
-Dobra chodźmy.- zgodziła się i szybko zwiałyśmy od chłopaków. 
Mamy przynajmniej chwilę spokoju. Nie specjalnie widzi mi się spędzanie z nimi wieczoru. Gdy byłyśmy bliżej parkietu, nagle złapała mnie jakaś dziewczyna i zaciągnęła na bok. Dziwne to było, ale cóż. Wiki poszła za mną.
-Hej! Widzę, że znasz Rossa. Jesteś jego nową dziewczyną?- zapytała prosto z mostu, a mi oczy prawie na wierzch wyszły, gdy to usłyszałam.
-Laura, czy jest coś o czym nie wiem?-spytała się mnie Wiki, śmiejąc się, a ja zrobiłam minę typu "Are you f**king kidding me?"
-Nie, nie jestem jego dziewczyną! W życiu! FU, jak mogłaś o tym pomyśleć?-powiedziałam do Wiki, a później zapytałam się dziewczyny.- A w ogóle kim jesteś? I dlaczego zadajesz takie straszne pytania?
-Sorry, jestem Kimberly, była dziewczyna Rossa i myślałam, że ty jesteś nową, skoro ze mną zerwał.
-Czekaj, czy to z Tobą zerwał przez telefon?
-Tak, a skąd to wiesz?
-Długo by mówić, ale ogólnie to co Cię on obchodzi skoro z Tobą zerwał i to w taki chamski sposób.- powiedziałam.
-Nie wiem, chciałam go prosić, żeby do mnie wrócił. Wciąż go kocham.- i zaczęła płakać.
-Oj nie płacz, on nie jest tego wart. Uważam, że powinnaś się na nim zemścić, a nie po nim płakać. W ogóle ile byliście parą, że aż go tak kochasz?
-Prawie 2 tygodnie.-powiedziała przez łzy.
-Tylko? i Ty to nazywasz miłością. Upokorzył Cię i tyle. Zresztą, nie widziałaś co o nim piszą. Z tego co widzę to w tym przypadku to prawda.- powiedziałam.
-Masz rację, to co powinnam zrobić?-spytała.
-Nie wiem, masz jakiś pomysł Wiki?
-Hmm, najlepiej go ośmiesz tak jak on Ciebie. Teraz masz idealną okazję. Siedzi przy stoliku, więc możesz np. wziąć choćby szejka i wylać na niego, a przy okazji my z Laurą będziemy miały śmianie, co nie?-powiedziała Wiki.
-Świetny pomysł, Ty to masz głowę. Już nie mogę się doczekać, jak zobaczę jego minę, ha ha ha.- rzekłam.
-Nie wiem czy powinnam?....dobra zrobię to, należy mu się. Chodźmy!- powiedziała Kimberly.
I szybko udałyśmy się do naszego stolika. Tak jak ustaliłyśmy po drodze, my razem z Wiki wrócimy jakby nigdy nic, a zaraz do nas dojdzie Kimberly. W końcu muszę wszystko dokładnie zobaczyć, ha ha ha.... . 
- Jak się tańczyło?- nagle zapytał Paul, patrząc się ciągle na Wiki. Oj ona też będzie miała z nim ciężko.
-Co...tańce..a świetnie.-powiedziała zakłopotana, w końcu planowałyśmy zemstę. 
Nagle zobaczyłam, jak Kimberly szła w naszym kierunku. Dałam jej znak i zaczęło się.
-O hej Ross, co tam u Ciebie?- zwróciła się do Lyncha.
-Hej, a my się w ogóle znamy? A tak....sorry... Kimberly, to z Tobą dzisiaj zerwałem?- spytał, co za koleś. Jak można nie poznać swojej od nie dawna byłej dziewczyny.
-Tak, to ja. Chciałam Ci tylko powiedzieć, że cieszę się, że zerwaliśmy. To był mój najgorszy związek.- powiedziała i w tym momencie wylała szejka truskawkowego na głowę Rossa. Bezcenne. Jego mina, mówiła wszystko. Ja z Wiktorią nie wytrzymałyśmy i zaczęłyśmy się śmiać jak wariatki. Paul zresztą też.

*Ross*

-AAAAAAA!!! Co ty zrobiłaś?! Jak ja teraz wyglądam!A jak zaraz zjawią się paparazzi? Nie mogę tak wyglądać! A wy przestańcie się ze mnie śmiać!!! Wracamy.-krzyknąłem, jednocześnie zacząłem strzepywać ze siebie, chyba szejka. Boże, co za dziewczyna, jak ja mogłem z nią chodzić? Wariatka! Trudno, trzeba szybko wracać. A ci dalej się ze mnie śmieją.
-Na co czekacie? W ogóle przestańcie się w końcu śmiać, to nie jest wcale zabawne.
-Oj z naszej perspektywy jest i to bardzo. Ale ślicznie teraz wyglądasz, ha ha ha.-powiedziała Laura i się ze mnie śmiała, ale chociaż powiedziała, że jestem śliczny. W sumie ładnemu we wszystkim ładnie.
-Koniec, wracamy! I to już.- krzyknąłem już zły i szybko poszliśmy do domu.
-Lau, w zasadzie czemu my z nimi wracamy?-spytała Wiki.
-Chodź,  muszę zobaczyć jak w domu się będą z niego śmiali, ha ha ha.
-Przestańcie już!- krzyknąłem, a zaraz znaleźliśmy się pod domem. Nareszcie! Na szczęście nikogo nie było, Paul wrócił do siebie, a ja poszedłem się szybko umyć i przebrać.
Gdy wróciłem na dół, zobaczyłem, że dziewczyny oglądają jakiś film, więc się przysiadłem. W dodatku koło Laury. 
-Co oglądacie?
-Horror, ale nie dla dzieci, więc lepiej idź już spać. Dobranocka dawno się skończyła.-powiedziała Laura.
-Bardzo śmieszne, zobaczymy kto się będzie bał. Jak coś zawsze możecie się do mnie przytulić.
-Chciałbyś.-powiedziała Laura i zaczęliśmy oglądać film. 

Jak to w horrorze, pojawiła się straszna scena. Oczywiście nie dla mnie. Spojrzałem na Laurę, a ona wyglądała na przestraszoną. A udawała taką odważną. Nagle się do mnie przytuliła. Nie spodziewałem się tego, ale podobało mi się. Przytuliłem ją mocniej, a ona wcale nie uciekła, wręcz przeciwnie. Szepnąłem jej do ucha, że przy mnie nie musi się wcale bać, ona się uśmiechnęła. I wtedy nasze spojrzenia się zetknęły. Patrzyliśmy się na siebie tak przez dłuższą chwilę, nie mogłem oderwać od niej wzroku. Była taka piękna, a ja chyba też nie byłem jej obojętny. W sumie co się dziwić, przecież jestem boooski. Nagle Laura zaczęła się do mnie przybliżać, a ja do niej.Poczułem jak serce jej coraz mocniej bije. Szeptałem jej imię, ona się uśmiechała. Nasze twarze zaczęły dzielić centymetry. Zamknąłem oczy, a nasze usta prawie się zetknęły i wtedy.....

1 komentarz:

Jeśli przeczytałeś, zostaw kilka słów po sobie. To wielka przyjemność, a przede wszystkim ogromna motywacja do pisania dalszych rozdziałów :)