*Laura*
..był to nie kto inny jak mój były, Dominik. Tylko jego mi tu brakowało.
-Laura, ale ślicznie wyglądasz.- i uśmiechnął się bezczelnie.
-Spadaj, nie mam ochoty się z tobą użerać.
-Już idę, ale wkrótce się znów zobaczymy.- był bardzo tajemniczy. O co mu mogło chodzić. Nagle podszedł do nas Calum.
-Laura, ale ślicznie wyglądasz.- i uśmiechnął się bezczelnie.
-Spadaj, nie mam ochoty się z tobą użerać.
-Już idę, ale wkrótce się znów zobaczymy.- był bardzo tajemniczy. O co mu mogło chodzić. Nagle podszedł do nas Calum.
-O hej dziewczyny, wracacie już?
-Tak, a co?-spytała Raini.
-A pomogłybyście mi w czymś? Bardzo proooszę.- zrobił minę małego szczeniaczka, że aż żal było mu odmówić.
-Ok, ale o co chodzi?-spytałam.
On wskazał nam ręką na Lyncha. Ktoś tu dzisiaj nieźle zabalował. Widok był przekomiczny. Lynch chodził na czworaka i udawał psa, nawet chciał pogryźć kilku ludzi. Jak to zobaczyłyśmy z Raini to wybuchnęłyśmy śmiechem. Musiałam mu zrobić zdjęcie, będę miała szantaż na niego, zła ja :D.
-To co? Pomożecie go odprowadzić do domu. Proszę...
-Zgoda, ale szybko, bo zaraz naprawdę kogoś dziabnie.- powiedziała rozbawiona Raini.
Podeszliśmy do niego i Calum chciał go podnieść. Ale Lynch łatwo się nie poddawał. Spróbowaliśmy we 3, a on dalej łaził na czworaka. Ile on wypił? Nagle Raini krzyknęła:
-Waruj!- a on o dziwo zatrzymał się, więc Raini kontynuowała.- A teraz wstawaj na 2 łapy. Dobry piesek.- on wszystko wykonał jak na dobrego psa. Ludzie się trochę na nas dziwnie patrzyli, ale przynajmniej było się z czego pośmiać.
-Ok, chodźmy szybko do auta i wracajmy.-rzekł Calum.
Niestety, Lynch nie chciał wejść do auta dobrowolnie. Wciskaliśmy go na siłę. Po kilku minutach udało się, szybko zapięłam mu pasy i mogliśmy odjeżdżać. Siedziałam z nim z tyłu, a on już przestał udawać psa. A szkoda, jako pies nie był zły.
-Laura, Laura....- zaczął się do mnie przytulać.
-Calum, jedź szybciej, bo ja już długo z nim nie wytrzymam.- powiedziałam, bo zaczął się do mnie....dobierać? Już chciałam go walnąć z liścia, ale na szczęście dojechaliśmy. Wysiadłam z auta, a ten mnie złapał z tyłu i dalej się przytulał.
-Puść mnie! Ej, pomóżcie.-powiedziałam do reszty, a Ci się tylko uśmiechali. Przyjaciele....
-Ale tak uroczo wyglądacie....- powiedziała Raini. Powiedziałabym jej coś, ale nie miałam siły już na to. Po za tym czułam jakby ktoś nas obserwował? Nieważne, dowlokłam się jakoś do drzwi z Lynchem na plecach, który ciągle mnie trzymał. Znalazłam klucze i szybko otworzyłam drzwi.
-Dobra, odklejcie go ode mnie i połóżcie na kanapę.- Lynch nie dawał za wygraną, ale w końcu Calum pociągnął go mocniej i puścił. Nareszcie wolna. Blondyn, jak tylko położył się, to od razu zasnął.
-To by było na tyle.-powiedziała Raini.
-Dzięki i do zobaczenia.- pożegnałam przyjaciół i poszłam spać.
Sobota, ranek
Tak chciałam sobie pospać, ale niestety nie dane mi. Ktoś dobijał się do drzwi. Oczywiście wrócili i zapomnieli klucza.
-Hej Laura, chyba już nie spałaś?- spytała Rydel. No tak, kto śpi o 7 w sobotę.
-Nie, skąd. Lepiej powiedzcie jak było.
-Super, musicie się zabrać z nami następnym razem.- powiedział Riker.
-A właśnie gdzie jest Ross?- spytała Nessa.
-W ogródku. Trzy metry pod ziemią.- powiedziałam poważnym tonem, a oni chyba na prawdę uwierzyli.- Żartuję przecież, na kanapie śpi. Wczoraj nieźle się upił.
-Ale nas przestraszyłaś.-powiedziała z ulgą Delly.- Ale jak to? Znowu się upił. Ja mu dam. Idziemy go porządnie obudzić.
-Ross!! Chyba pora wstawać!- powiedziałam głośno, a on aż spadł z kanapy.
-Ałl....cicho...moja głowa.- powiedział.
-Co?! Głowa Cię boli, ale jak to?! Obiecałeś, że nie będziesz tak pił?!- dalej mówiłam głośno.
-Ale...to nie....przez...alkohol, przecież....mnie znasz...- próbował się uśmiechnąć, ale coś mu nie wychodziło.
-Och, naprawdę?! -tym razem Riker.
-Dlaczego tak głośno mówicie!- krzyknął Rocky.
-Bo chcą ukarać Rossa, idioto!- odpowiedział mu Ell.
-Sam jesteś idiotą!- i tak zaczęłi się kłócić. Trwało to chwilę, aż w końcu:
-Dobra, przestańcie....łeb mi pęka..... . Okej, napiłem się, ale...to ostatni raz....a teraz cisza!- krzyknął Ross, trzymając się za głowę.
-Mam nadzieję!- krzyknęłam ostatni raz, bo naprawdę go głowa bolała.
Popołudniu udaliśmy się na plażę. O dziwo obyło się bez kłótni, wszyscy się świetnie bawili. Nawet Ross z Laurą się dogadywali normalnie, czy coś tu zaszło gdy nas nie było? Zbliżała się noc, więc wróciliśmy do domu. Zmęczeni zaraz poszliśmy spać, nieświadomi co czeka nas jutro.
**************************************************************************
Rozdział nudny, ale jest :) Myślę, że za 2 dni pojawi się kolejny, więc bądźcie cierpliwi, tym bardziej, że małymi kroczkami zbliżamy się do zapowiedzianego zwrotu akcji ;D Btw bardzo dziękuje za liczne komentarze i liczę na kolejne
Sobota, ranek
Tak chciałam sobie pospać, ale niestety nie dane mi. Ktoś dobijał się do drzwi. Oczywiście wrócili i zapomnieli klucza.
-Hej Laura, chyba już nie spałaś?- spytała Rydel. No tak, kto śpi o 7 w sobotę.
-Nie, skąd. Lepiej powiedzcie jak było.
-Super, musicie się zabrać z nami następnym razem.- powiedział Riker.
-A właśnie gdzie jest Ross?- spytała Nessa.
-W ogródku. Trzy metry pod ziemią.- powiedziałam poważnym tonem, a oni chyba na prawdę uwierzyli.- Żartuję przecież, na kanapie śpi. Wczoraj nieźle się upił.
-Ale nas przestraszyłaś.-powiedziała z ulgą Delly.- Ale jak to? Znowu się upił. Ja mu dam. Idziemy go porządnie obudzić.
*Rydel*
Byliśmy już w salonie.-Ross!! Chyba pora wstawać!- powiedziałam głośno, a on aż spadł z kanapy.
-Ałl....cicho...moja głowa.- powiedział.
-Co?! Głowa Cię boli, ale jak to?! Obiecałeś, że nie będziesz tak pił?!- dalej mówiłam głośno.
-Ale...to nie....przez...alkohol, przecież....mnie znasz...- próbował się uśmiechnąć, ale coś mu nie wychodziło.
-Och, naprawdę?! -tym razem Riker.
-Dlaczego tak głośno mówicie!- krzyknął Rocky.
-Bo chcą ukarać Rossa, idioto!- odpowiedział mu Ell.
-Sam jesteś idiotą!- i tak zaczęłi się kłócić. Trwało to chwilę, aż w końcu:
-Dobra, przestańcie....łeb mi pęka..... . Okej, napiłem się, ale...to ostatni raz....a teraz cisza!- krzyknął Ross, trzymając się za głowę.
-Mam nadzieję!- krzyknęłam ostatni raz, bo naprawdę go głowa bolała.
Popołudniu udaliśmy się na plażę. O dziwo obyło się bez kłótni, wszyscy się świetnie bawili. Nawet Ross z Laurą się dogadywali normalnie, czy coś tu zaszło gdy nas nie było? Zbliżała się noc, więc wróciliśmy do domu. Zmęczeni zaraz poszliśmy spać, nieświadomi co czeka nas jutro.
**************************************************************************
Rozdział nudny, ale jest :) Myślę, że za 2 dni pojawi się kolejny, więc bądźcie cierpliwi, tym bardziej, że małymi kroczkami zbliżamy się do zapowiedzianego zwrotu akcji ;D Btw bardzo dziękuje za liczne komentarze i liczę na kolejne
Rozdział świetny.
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się kolejnego :)
zapraszam do siebie :) http://raura-rossilaura.blogspot.com/
Niesamowity rozdział *.* Życzę weny Zapraszam: maranor5story.blogspot.com r5ormaranostory.blogspot.com
OdpowiedzUsuńBoski rozdział. Czekam na next oczywiscie
OdpowiedzUsuńCałuski
~Julia~
Cudowny rozdział
OdpowiedzUsuń