*Laura*
W dodatku reżyser miał dla nas "niespodziankę":
-Otóż moi kochani, jak wiecie serial się spodobał zatem będziecie teraz udzielać licznych wywiadów, po za tym spotkania z fanami, gale. Na początek tzn. od jutra jedziecie na promocję. Jedziecie czyli jedzie Laura i Ross. Najpierw 4 dni w NY, a potem 3 dni w Miami. Tam będą czekać na was fani, więc liczę, że wiecie jak się macie zachować. Jeszcze dzisiaj przyjedzie do was asystentka ze szczegółami, więc pomału się pakujecie. Lot macie jutro popołudniu. Na razie to wszystko, więc życzę wszystkim miłej przerwy, aż do 2 sezonu.- gdy to usłyszałam, myślałam że zemdleję. Jak to mam lecieć na tydzień i to z kim. Z nim? Wybiegłam zaraz stamtąd. Musiałam pobyć sama. Wszystko przemyśleć. Tak bardzo nie chce tam lecieć. Ale nie mogę tak po prostu powiedzieć nie. Fani, reżyser, ekipa oni na mnie liczą. Nie mogę ich zawieść. Szkoda, że Raini i Calum nie lecą. Byłoby mi łatwo. A tak lecę sama. Sama z nim. Znowu znalazłam się na plaży, znowu płakałam. A jeszcze kilka dni temu wszystko było ok. Było cudownie. A teraz. Teraz jest źle. Siedziałam na piasku, z podkulonymi nogami i patrzyłam na ocean. Uwielbiam tu być. Uwielbiam tu myśleć. Niestety, ktoś mi musiał przerwać. A był to on. On czyli Lynch.
-Laura...możemy pogadać?
-Nie!- krzyknęłam, ale ciągle płakałam. Akurat przy nim. Głupie łzy.- Nie,...nie możemy. Chce Ci tylko powiedzieć, że to że mamy spędzić ten tydzień razem nic nie zmienia.- mówiąc to coraz bardziej płakałam.- Ja...ja...dalej Cię...nienawidzę. Ja nie....nie zapomniałam.- mówiąc to już całkiem się rozkleiłam. On chciał mnie przytulić, ale go odepchnęłam. Czułam się źle, ale nie chciałam jego pocieszenia. Nie chciałam. Pobiegłam do domu i zamknęłam się w pokoju. Rzuciłam się na łóżko i dalej płakałam. Łzy płynęły jak jakiś potok, który nie ma końca. Dlaczego to wszystko mnie spotyka? Dlaczego akurat mnie? Ja chyba nie dam rady.... W tym momencie ktoś zaczął pukać, ale ja nie miałam ochoty na towarzystwo. Nie teraz. Tym kimś okazała się Nessa. W końcu jej otworzyłam i po prostu przytuliłam. Zaraz przyszła Delly z gorącą czekoladą i opowiedziałam im o wszystkim. O wczorajszym dniu, o dzisiejszym. One mnie tylko przytuliły, bez słowa, ale właśnie tego teraz najbardziej potrzebowałam. Bezwarunkowego wsparcia i zrozumienia. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Obudziłam się koło 9, zeszłam na dół, a tam czekała na mnie Nessa. Przekazała mi co i jak, bo wczoraj przyszła asystentka, a ja spałam. Przez te ostatnie wydarzenia byłam wykończona. Lot mamy dopiero o 14, więc wróciłam do siebie, wzięłam prysznic. Poszłam do szafy i ubrałam się w to . Zeszłam dalej na dół, bo byłam głodna. Tam czekało na mnie gotowe śniadanie, zrobione przez Delly czyli naleśniki z owocami i bitą śmietaną. Ona wie jak mi poprawić humor. Szkoda, że już tam siedział Lynch, ale starałam się go ignorować. Sama nie wiem jak przetrwam ten tydzień. Będzie ciężko. Jeszcze muszę udawać, że przecież to mój przyjaciel. On. On wszystko zepsuł. Jeszcze kilka dni temu było cudownie, a teraz. Teraz. Dobra, nie mogę znowu o tym myśleć, bo zaraz się poryczę. Zjadłam szybko i wróciłam do siebie. Trzeba się jeszcze spakować. Po godzinie byłam gotowa, ale tylko fizycznie. Tydzień z nim. Sama. Ja i on..... .
Było już po pierwszej, więc zaczęliśmy się zbierać na lotnisko. Oczywiście wszyscy z nami muszą jechać, bo chcą się pożegnać na lotnisku. Jakby nie można było w domu. Przecież nie będzie nas tylko tydzień. Właśnie tydzień. Mam nadzieję, że Laura mi wybaczy i pogodzimy się. Tak mi jej bardzo brakuje. Niby widzimy się codziennie, ale ona mnie ciągle unika, ignoruje. To straszne. A jeszcze tydzień temu byliśmy przyjaciółmi. Chodź teraz chciałbym żeby była dla mnie kimś więcej niż tylko przyjaciółką. Oby ten wyjazd coś poprawił, bo na razie jest źle.
-Laura...możemy pogadać?
-Nie!- krzyknęłam, ale ciągle płakałam. Akurat przy nim. Głupie łzy.- Nie,...nie możemy. Chce Ci tylko powiedzieć, że to że mamy spędzić ten tydzień razem nic nie zmienia.- mówiąc to coraz bardziej płakałam.- Ja...ja...dalej Cię...nienawidzę. Ja nie....nie zapomniałam.- mówiąc to już całkiem się rozkleiłam. On chciał mnie przytulić, ale go odepchnęłam. Czułam się źle, ale nie chciałam jego pocieszenia. Nie chciałam. Pobiegłam do domu i zamknęłam się w pokoju. Rzuciłam się na łóżko i dalej płakałam. Łzy płynęły jak jakiś potok, który nie ma końca. Dlaczego to wszystko mnie spotyka? Dlaczego akurat mnie? Ja chyba nie dam rady.... W tym momencie ktoś zaczął pukać, ale ja nie miałam ochoty na towarzystwo. Nie teraz. Tym kimś okazała się Nessa. W końcu jej otworzyłam i po prostu przytuliłam. Zaraz przyszła Delly z gorącą czekoladą i opowiedziałam im o wszystkim. O wczorajszym dniu, o dzisiejszym. One mnie tylko przytuliły, bez słowa, ale właśnie tego teraz najbardziej potrzebowałam. Bezwarunkowego wsparcia i zrozumienia. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
następny dzień
Obudziłam się koło 9, zeszłam na dół, a tam czekała na mnie Nessa. Przekazała mi co i jak, bo wczoraj przyszła asystentka, a ja spałam. Przez te ostatnie wydarzenia byłam wykończona. Lot mamy dopiero o 14, więc wróciłam do siebie, wzięłam prysznic. Poszłam do szafy i ubrałam się w to . Zeszłam dalej na dół, bo byłam głodna. Tam czekało na mnie gotowe śniadanie, zrobione przez Delly czyli naleśniki z owocami i bitą śmietaną. Ona wie jak mi poprawić humor. Szkoda, że już tam siedział Lynch, ale starałam się go ignorować. Sama nie wiem jak przetrwam ten tydzień. Będzie ciężko. Jeszcze muszę udawać, że przecież to mój przyjaciel. On. On wszystko zepsuł. Jeszcze kilka dni temu było cudownie, a teraz. Teraz. Dobra, nie mogę znowu o tym myśleć, bo zaraz się poryczę. Zjadłam szybko i wróciłam do siebie. Trzeba się jeszcze spakować. Po godzinie byłam gotowa, ale tylko fizycznie. Tydzień z nim. Sama. Ja i on..... .
*Ross*
Było już po pierwszej, więc zaczęliśmy się zbierać na lotnisko. Oczywiście wszyscy z nami muszą jechać, bo chcą się pożegnać na lotnisku. Jakby nie można było w domu. Przecież nie będzie nas tylko tydzień. Właśnie tydzień. Mam nadzieję, że Laura mi wybaczy i pogodzimy się. Tak mi jej bardzo brakuje. Niby widzimy się codziennie, ale ona mnie ciągle unika, ignoruje. To straszne. A jeszcze tydzień temu byliśmy przyjaciółmi. Chodź teraz chciałbym żeby była dla mnie kimś więcej niż tylko przyjaciółką. Oby ten wyjazd coś poprawił, bo na razie jest źle.*Laura*
Lot nie miał trwać kilka godzin, a ja miałam przez ten czas siedzieć obok niego. Siedzenia były potrójne, a obok nas siedziała jakaś dziewczyna w naszym wieku. Stwierdziłam, że lepszej okazji nie będzie i zaproponowałam zamianę. Ona się ucieszyła, bo usiądzie obok Lyncha, nie wiem co one w nim widzą. Ja się cieszę, bo nie muszę obok niego siedzieć. Dzięki temu miałam widok z okna i spokój. Chociaż z tego. Założyłam słuchawki, włączyłam muzykę i przestałam interesować się nimi, interesować się resztą. Teraz jestem ja, ja i muzyka. Zero problemów, szkoda że tylko przez chwilę.
***
Zapraszam jeszczebedzieszmoja.blogspot.com :D
Super rozdział :*
OdpowiedzUsuńCzekam na next :*
Super!!!
OdpowiedzUsuńDawaj szybko next, a ja spadam przeczytać zaległe rozdziały! :)
Super rozdział ;d
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny ;x
Świetny rozdział
OdpowiedzUsuńDawaj szybko nexta :)
Suuuuper :* Szybko daj next :D
OdpowiedzUsuńFajny. Czekam na next
OdpowiedzUsuńJestem bardzo i to bardzo ciekawa jak to się dalej potoczy. Piszesz świetnie. Rozdział wyszedł Ci, hmmm bajecznie, haha <3 Czekam na next
OdpowiedzUsuń~Julia
O wow, ale boski rozdział. Dziewczyno...wow. Jak ja bym chciała pisać jak Ty *.* Masz niesamowity talent. Tylko pozazdrościć ;) Czekam oczywiście na next ;* ~Lukrecja ^.^
OdpowiedzUsuńCzekam na next! :D
OdpowiedzUsuńSuper, czekam na next, kochana :*
OdpowiedzUsuń